piątek, 27 kwietnia 2012
Rozdział X
Wiedziałam. Wiedziałam , ze to się tak skończy. Że okaże się , że Lou jednak zdradził Ellie. Tylko ja, głupia, wmawiałam sobie, że będzie inaczej. Wszyscy inni (Harry) , byli pewni, że się mylę.
A jednak.
Gdy zauważyłam płaczącą Elizabeth, od razu do niej podbiegłam i przytuliłam ją.
-Czemu tu siedziesz? Jest zimno . - zapytałam jak głupia. To oczywiste, że wiedziała, że się domyśliłam.
-On... Wiedziałaś , prawda?
-O Eleanor? - zapytałam. Oczywiście, powinnam się ugryźć w język. Bo na imię eks-teraźniejszej Louis'a, posmutniała. - Tak... Ale, chciałam , zeby ci sam wytłumaczył. Nie byłam do końca pewna, tego , że... - nie dokończyłam , bo moja przyjaciółka, znowu się rozpłakała.
-A-a-ale - szlochała. - Przecież ja go kocham... - opuściła głowę.
Tak bardzo mi było jej przykro... Ellie znałam od dzieciństwa, była dla mnie jak siostra. Kiedy ona była smutna, ja automatycznie, też się taka stawałam.
-Wiem, wiem. Ellie... Nie przejmuj się. Lou nie jest taki zły... Wydurnił się, ale na pewno coś... - nie dokończyłąm , bo naszą uwagę przykuł głośny krzyk dochodzący z głębi domu.
-STARY, CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ?! ZRANIŁEŚ JĄ!
Widać, a raczej słychać, było , że Harry także się nieźle zdenerwował.
-Odwiozę cię do domu, co? - ostatnio zrobiłam sobie prawo jazdy i dostałam od chrzestnych samochód. Nie chciałam , żeby wracała do domu autobusem, bo było już ciemno. Ellie pokiwała twierdząco głową. - Poczekaj chwilkę, pójdę tylko po kluczyki.
Kiedy weszłam do domu, Hazza siedział już na kanapie.
-I co? - zapytałam go biorąc kluczyki.
-Nie wiem. Nic z niego nie wyciągnąłem.
-Ehh... - westchnęłam. - Ja idę odwieźć Ellie. Zostanę u niej na noc, okej? - podeszłam do niego i go ucałowałam. - Wytrzymasz beze mnie? - zażartowałam chichocząc.
-No nie wiem, nie wiem. - wyszczerzył się.
Poszłam do naszego wspólnego pokoju i wzięłam szczoteczkę, piżamę i ubrania na jutro. Po drodze na dwór, chciałam jeszcze zajrzeć do pokoju Louis'a , ale postanowiłam, że dam mu trochę luzu. Już Harry na niego nakrzyczał . A raczej NAWRZESZCZAŁ. Wyszłam do Elle.
-Jedziemy. - wskazałam na samochód. - Zostanę z tobą na noc, hmm?
-Czytasz mi w myślach. - zmusiła się na trochę uśmiechu, ale wyszedł z tego jakiś grymas.
-Ejj, nie smuć się. - uśmiechnęłam się do niej. - Zrobimy sobie babski wieczór. Film, jakaś bomba kaloryczna. - szturchnęłam ją delikatnie, kiedy zatrzymałyśmy się przy markecie.
Kupiłyśmy dużą paczkę żelków, tabliczkę czekolady i nasze ulubione lody. Raz na jakiś czas można sobie powzwolić , prawda?
Przez resztę wieczoru oglądałyśmy różne filmy. Potem przegadałyśmy chyba z trzy godziny. O wszystkim. Gdy doszłyśmy do tematu świąt, przeszłyśmy na temat Louis'a, który w Wigilię miał urodziny.
-Wybaczysz mu? - zapytałam.
-Nie wiem. Nadal go kocham, ale po tym co zrobił...
-Będzie musiał się postarać? - dokończyłam za nią. - Louis jest dobrym chłopakiem, napewno coś wymyśli... - broniłam przyjaciela. Elle też nią była, ale Lou także zaliczał się do ich grona. Nie był taki zły, a każdy popełnia czasem błędy.
-Chyba powinnyśmy iść już spać, no nie? - zmieniła temat Elizabeth.
Po męczącym dniu zasnęłyśmy jak kamień.
------------------------------------------------------------------------------------------------
i jest dziesiąty . ; )
komentujcie ! ; >
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz