niedziela, 29 kwietnia 2012

Rozdział XI

Kiedy wróciłam do domu, Harry czekał na mnie z "niespodzianką" .
Okazało się, że gdy wczoraj byliśmy na spacerze w parku, ktoś nas widział i zrobił zdjęcia, które wstawił na twitter'a. Hazza pokazał mi je i zapytał:
-I co teraz z tym zrobimy?
-Hmm... westchnęłam. - Dostajesz ostatnio sporo pytań od fanek, czy jesteś nadal wolny, więc...
-... trzeba to ogłosić. - dokończył za mnie.
Już po chwili na tablicy Hazzy widniał wpis:
      "Już od dawna pytacie mnie czy mam dziewczynę.
      Widziałyście już pewne zdjęcie, więc nie ma co
       dalej się z tym kryć i oszukiwać. Odpowiedź na
       Wasze pytania brzmi: Tak, jestem w związku.
        Ale nie bądźcie złośliwe dla Nadine, nie ma po
       co, bo to wyjątkowa dziewczyna.
                                                                  Harry."
Od razu pod tweet'em pojawiło się mnóstwo komentarzy. Fanki Harry'ego życzyły nam szczęścia, i cieszyły się razem z nami.
-I co ? Widzisz, nie było tak źle. - stwierdził Harry.
-Tak, ale teraz na pewno twoje fanki przy każdej możliwości będą mnie obsmarowywać jak tylko się da. -    -usiadłam mu na kolanach.
-Nie, no , co ty... One nie są takie złe. - bronił Hazza. - Louis regularnie dostaje od nich marchewki.
Roześmiałam się.
-A tak w ogóle to gdzie on jest? - zaciekawiłam się.
Zdziwiłam się, ze nie ma go w salonie, bo tu zazwyczaj spędzał wolny czas oglądając telewizję albo grając na PlayStation
-Siedzi u siebie. - Harry kiwnął głową pokazując schody prowadzące na piętro. - Biedaczek, siedzi i się zadręcza.
-Pójdę na chwilę do niego. - wstałam.
-No , ej! - zaprotestował  teatralnie Hazza. - Zostawisz mnie? - próbował zrobić urażoną minkę, ale mu to nie wychodziło,
  Kiedy weszłam do pokoju, Lou siedział na łóżku, patrząc bez emocji przed siebie. Gdy zauważył, ze weszłam , od razu zaczął:
-Jeżeli chcesz mówić, jak źle zrobiłem i an mnie nawrzeszczeć, to możesz sobie od razu odpuścić i wyjść, bo już to słyszałem. - rzucił wrogo.
Jego słownego ataku nie skomentowałam, tylko usiadłam obok niego na łózku.
-Żałujesz? - bardziej stwierdzałam niż pytałam.
-Nawet nie wiesz , jak...
-To czemu jej nie przeprosisz?
Lou zpojrzał na mnie jak na kosmitkę.
-A myslisz, że co ja próbowałem zrobić przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny? Dzwonię do Ellie i dzwonię, ale ona nie odbiera. Nadine, pomóż mi... Ty ją znasz od dziecinstwa, wiesz co lubi. - spojrzał na mnie błagalnie.
-Hmm... - zastanowiłam się. - W sumie to mam taki jeden pomysł. Posłuchaj...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

przepraszam , że taki krótki, ale nie wiedziałam co napisać .;  /
 tak coś ostatnio weny nie mam . ; c

piątek, 27 kwietnia 2012

Rozdział X


Wiedziałam. Wiedziałam , ze to się tak skończy. Że okaże się , że Lou jednak zdradził Ellie. Tylko ja, głupia, wmawiałam sobie, że będzie inaczej. Wszyscy inni (Harry) , byli pewni, że się mylę.
A jednak.
Gdy zauważyłam płaczącą Elizabeth, od razu do niej podbiegłam i przytuliłam ją.
-Czemu tu siedziesz? Jest zimno . - zapytałam jak głupia. To oczywiste, że wiedziała, że się domyśliłam.
-On... Wiedziałaś , prawda?
-O Eleanor? - zapytałam. Oczywiście, powinnam się ugryźć w język. Bo na imię eks-teraźniejszej Louis'a, posmutniała. - Tak... Ale, chciałam , zeby ci sam wytłumaczył. Nie byłam do końca pewna, tego , że... - nie dokończyłam , bo moja przyjaciółka, znowu się rozpłakała.
-A-a-ale - szlochała. - Przecież ja go kocham... - opuściła głowę.
Tak bardzo mi było jej przykro... Ellie znałam od dzieciństwa, była dla mnie jak siostra. Kiedy ona była smutna, ja automatycznie, też się taka stawałam.
-Wiem, wiem. Ellie... Nie przejmuj się. Lou nie jest taki zły... Wydurnił się, ale na pewno coś... - nie dokończyłąm , bo naszą uwagę przykuł głośny krzyk dochodzący z głębi domu.
-STARY, CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ?! ZRANIŁEŚ JĄ!
Widać, a raczej słychać, było , że Harry także się nieźle zdenerwował.
-Odwiozę cię do domu, co? - ostatnio zrobiłam sobie prawo jazdy i dostałam od chrzestnych samochód. Nie chciałam , żeby wracała do domu autobusem, bo było już ciemno. Ellie pokiwała twierdząco głową. - Poczekaj chwilkę, pójdę tylko po kluczyki.
Kiedy weszłam do domu, Hazza siedział już na kanapie.
-I co? - zapytałam go biorąc kluczyki.
-Nie wiem. Nic z niego nie wyciągnąłem.
-Ehh... - westchnęłam. - Ja idę odwieźć Ellie. Zostanę u niej na noc, okej? - podeszłam do niego i go ucałowałam. - Wytrzymasz beze mnie? - zażartowałam chichocząc.
-No nie wiem, nie wiem. - wyszczerzył się.
Poszłam do naszego wspólnego pokoju i wzięłam szczoteczkę, piżamę i ubrania na jutro. Po drodze na dwór, chciałam jeszcze zajrzeć do pokoju Louis'a , ale postanowiłam, że dam mu trochę luzu. Już Harry na niego nakrzyczał . A raczej NAWRZESZCZAŁ. Wyszłam do Elle.
-Jedziemy. - wskazałam na samochód. - Zostanę z tobą na noc, hmm?
-Czytasz mi w myślach. - zmusiła się na trochę uśmiechu, ale wyszedł z tego jakiś grymas.
-Ejj, nie smuć się. - uśmiechnęłam się do niej. - Zrobimy sobie babski wieczór. Film, jakaś bomba kaloryczna. - szturchnęłam ją delikatnie, kiedy zatrzymałyśmy się przy markecie.
Kupiłyśmy dużą paczkę żelków, tabliczkę czekolady i nasze ulubione lody. Raz na jakiś czas można sobie powzwolić , prawda?
Przez resztę wieczoru oglądałyśmy różne filmy. Potem przegadałyśmy chyba z trzy godziny. O wszystkim. Gdy doszłyśmy do tematu świąt, przeszłyśmy na temat Louis'a, który w Wigilię miał urodziny.
-Wybaczysz mu? - zapytałam.
-Nie wiem. Nadal go kocham, ale po tym co zrobił...
-Będzie musiał się postarać? - dokończyłam za nią. - Louis jest dobrym chłopakiem, napewno coś wymyśli... - broniłam przyjaciela. Elle też nią była, ale Lou także zaliczał się do ich grona. Nie był taki zły, a każdy popełnia czasem błędy.
-Chyba powinnyśmy iść już spać, no nie? - zmieniła temat Elizabeth.
Po męczącym dniu zasnęłyśmy jak kamień.

------------------------------------------------------------------------------------------------

i jest dziesiąty . ; )
komentujcie ! ; >

-------------------------------------------------------------------------------------------------------


środa, 25 kwietnia 2012

Rozdział IX


Kiedy kładliśmy się z Harry'm spać, Louis'a nadal nie było. Bałam się, ze Eleanor znowu go omota,       a on zostawi Ellie. Ona z kolei szybko przywiązywała się do ludzi i widać było, ze pokochałam Lou.
Rano, kiedy jedliśmy śniadanie do drzwi zadzwonił dzwonek. Myśleliśmy, że to Lou, który zapomniał kluczy.
Ale kiedy otworzyłam, przed drzwiami stała Elle.
-Hej! - przywitała się wesoło. - Jest Louis?
-Eee... Nie, nie ma go... Ale możesz na niego poczekać. - odpowiedziałam nieco speszona. W mojej głowie roiło się pełno myśli: " Gdzie on jest? Co powiedzieć Elizabeth?".
Kiedy Ellie siedziała w salonie, ja wróciłam na chwileczkę do kuchni, w której był nadal Hazza.
-Co teraz zrobimy? - spytałam z lękiem w głosie. Nie chciałam okłamywać mojej przyjaciółki, ale prawda mogła być bardziej bolesna...
-Chyba będziemy musieli coś wymyśleć, a kiedy Louis wróci, sam jej wszystko wyjaśni. To chyba najlepszy sposób. - odpowiedział wchodząc do pomieszczenia obok.
Usiadłam na fotelu. Nie wiedziałam co się dzieje z Lou. Nie wiedziałam co teraz robi, a co najgorsze, nie wiedziałam co powiedzieć Elizabeth. Byłą wrażliwą osobą i nie chciałam wyciągać pochopnych wniosków, bo mogłoby to ją zranić. Jakiś głosik w mojej głowie mówił: " A może Louis nic głupiego nie zrobił? Może Eleanor to dla niego przeszłość?" . Ale ta dziewczyna umiała postawić na swoim. Ale nadal nie mogłam zrozumieć, jak Lou mógł zostać u niej na noc...
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Ellie.
-Nad?! - krzyknęła. Musiałam się "wyłączyć". skoro nie mogli się ze mną skontaktować. - Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zrobiła obrażoną minkę.
-Eee... Przepraszam . Tak , słucham, słucham. - zwróciłąm się ku dziewczynie. - A co mówiłaś?
Elizabeth przewróciła oczami.
-Pytałam się CO ROBIMY. Skoro Lou jest u rodziców, to chyba nie będziemy tylko siedzieć i nic nie robić, no nie?
-U rodziców? - zdziwiłam się.
Spojrzałam na Harry'ego, który wyszeptał bezgłośnie "Musiałem coś wymyślić" .
-A ... Tak, tak. - poprawiłam się szybko.
Nawet nie wiesz jakbym chciała, żeby tam był . - dodałam w myślach.
Gdy poszłam do toalety, wysłałam sms'a do Louis'a:
"Gdzie ty jesteś? Ellie przyszła. Mam nadzieję, że nie zrobiłeś czegoś, czego mógłbyś żałować. N."
  Przez resztę czasu graliśmy we trójkę w karaoke. Oczywiście, Hazza wypadł najlepiej, bo my z Elle, nie potrafimy za grosz śpiewać. Ale liczyłą się zabawa.
Około 15.00 Louis zjawił się w domu. Ja, zanim zdążył się jeszcze rozebrać z kurtki, zaczęłam:
-Tomlinson?! - zwracałam się do niego tak, tylko wtedy, gdy mnie denerwował. Zdarzało się do rzadko, ale jeśli już, to wiadomo, że chłopak narozrabiał. - Musimy pogadać.
Pociągnęłam go za rękaw i zaprowadziłam na korytarz na piętrze, gdzie byliśmy poza zasięgiem słuchu dwójki , która została w salonie.
-Co ty sobie myślisz? - od razu rzuciałam. Wiedziałam, że nie muszę jakoś rozwijać, bo Lou i tak by nie zrozumiał aluzji. - Myślisz, że możesz tak ranić Ellie?
-Nadine... Ale ja tylko byłem u Eleanor...
-"Tylko" ? I "tylko" spędziłeś bardzo miło z nią noc, czy nie tak?
-Ja tylko... - nie dokończył , bo mu przerwałam:
-Nie obchodzi mnie to. - powiedziałam ostro. - Ale Elizabeth jest moją przyjaciółką, i nie chcę , zebyś sprawił jej przykrość, rozumiesz?
Przytaknął.
-A teraz marsz do niej i się tłumacz.
Nie czekając na jego reakcję, wróciłam do Hazzy i Ellie.
-I co? - spytał mnie, kiedy pozostała dwójka udała się do pokoju Lou, żeby "pogadać na osobności", jak to Louis określił.
-Powiedziałam mu co myslę o jego zachowaniu. A teraz chyba tłumaczy się przed Ellie.
-Hmm... Ja też z nim porozmawiam. Ale dopiero jak to wszystko się choć trochę uspokoi.
Przez czas, kiedy Ellie z Louis'em rozmawiali, my z Hazzą postanowiliśmy pójść na spacer. Gdy doszliśmy do parku, usiedliśmy na jednej ze stojących tam ławek.
-Nie chcę, zeby Ellie była nieszczęśliwa... - wtuliłam się w Harry'ego.
-Ale Lou potrafi być czasem durniem. - stwierdził. - Nie wiem czemu się tak wygłupił. Przecież Eleanor to przeszłość...
- A tak w ogóle, to czemu oni ze sobą zerwali? - zaciekawiłam się.
-Hmm... Eleanor nie wytrzymywała tego, ze Lou poświęca dla niej mało czasu, przez koncerty, wywiady, i tak dalej... Ale sama się na to godziła decydując o związku z piosenkarzem.
Ja też tego nie lubiłąm, ale nie żeby od razu zrywać z Harry'm. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Nie wiem, jakbym wytrzymała, kiedy budząc się, nie widziałabym słodko pochrapującego Hazzę... Był dla mnie wszystkim . Czym prędzej odepchnęłam od siebie te myśli.
On chyba też o tym myślał, bo po momencie zapytał:
-Pamiętasz jak się poznaliśmy?
-A jak mogłabym zapomnieć? To było nad strumykiem... Potem poszliśmy do ciebie... - na samą myśl o tym wspomnieniu, uśmiechnęłam się.
-Oglądaliśmy film, ty zasnęłaś... - wypowiadając te słowa, Harry mnie przytulił.
-I na zajutrz sms od ciebie, który zmienił wszystko... Przynajmniej z moijego punktu widzenia. - dopowiedziałam.
-Baby you light up my world like nobody else... - zanucił mi do ucha.
Odwróciłam do niego głowę i pocałowałam go.
Robiło się już owoli ciemno, więc postanowiliśmy już wracać.
Kiedy skręciliśmy w naszą uliczkę, przed domem, na schodach, siedziała Ellie. Ale zdziwiło mnie coś  w jej wyglądzie.
Pewnie dlatego, że...
...Płakała.


-------------------------------------------------------------------------------------------------------

przepraszam , że wczoraj nic nie dodałam , ale nie miałam weny . ; /
ten rozdział pisałam z trudem, więc nie wiem czy ciekawy . -.-

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

                                                macie Harry'ego . ♥

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Rozdział VIII


Kiedy rano się obudziłam , Harry jeszcze spał. Nie ma co... Był chyba jedyną osobą, która potrafiła spać dłużej ode mnie.
Postanowiłam so nie budzić, tak uroczo wyglądał, kiedy spał...
Zeszłąm po cichu do kuchni. Z kubkiem w ręku, na krześle, siedział Louis.
-Heej . - odezwałam się sennie. - A mi to kawy nie zrobiłeś? - udawałam oburzoną. ale nie udawało mi się, bo po chwili wybuchnęłam śmiechem.
-Chcesz moją? - Lou wyciągnął w moją stronę pusty kubek w marchewki.
-Ej, wiesz co... - podeszłam do niego i zaczęłam go łaskotać.
-I co teraz zrobisz? - znowu na niego "napadnęłam".
-Nie znasz moich możliwości. - uśmiechnął się zwaniacko.
Pochylił się i jednym ruchem pociągnął mi nogi na wysokość swoich kolan, po czym złapał mnie drugą rękę, zanim uderzyłam głową o podłogę.
-Lou ty kretynie! - krzyknęłam dyndając przy jego nogach. - Odstaw mnie! - dodałam śmiejąc się.
Kiedy mnie puścił, jeszcze chwilę kręciło mi się w głowie.
-Masz mi tak nie robić! - pogroziłam mu palcem wskazującym.
-To mnie nie łaskocz. - wyszczerzył się .
-Oj Lou, Lou... - podeszłam do niego i poczochrałam go po głowie.
-Hmm... Trzeba zrobić coś na śniadanie. - skierowałam się do lodówki, zmuszona burczeniem w brzuchu. Okazało się, ze jest pusta.
-Czemu nic tu ine ma? - odwróciłam się do Louis'a.
-Na mnie nie patrz. Niall wczoraj wpadł z chłopakami. No i oczywiście był głodny.
No tak . To WSZYSTKO wyjaśniało.
-Czy ten człowiek nigdy nie przestanie jeść...? - mamrotałam idąc się ubrać.
Kiedy weszłam do pokoju, Harry nadal spał. Pewnie był bardzo zmęczony.
Cichutko, nie chcąc go obudzić, ubrałam się i wyszłam do sklepu.
W markecie kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy do jedzenia.
Gdy wróciłąm, Hazza i Louis siedzieli przed telewizorem i oglądali jakieś reality show.
-Wróciłam! - krzyknęłam . - Chcecie coś do jedzenia? - spytałam rozpakowywując zakupy.
-MARCHEEEEWKIII!!! - krzyknął Lou i po chwili był w kuchni.
Poszłam do salonu. Moment po tym , z kuchni słyszeliśmy rozlegające się odgłosy chrupania.
-Lou, ty Marchewkowy Potworze! - krzyknęłam chichocząc. - Nie zjedz wszystkich, bo nie będę miała na sałatkę.
-Dobra, dobra... Ale tylko jeszcze jedną. - odpowiedział Louis błagalnym tonem, robiąc słodkie oczka.
Zrobiłam sałatkę i resztę dnia spędziliśmy we trójkę oglądając filmy, i wygłupiając się.
Nagle Lou zerwał się z kanapy. Była 18.30 , więc chyba nie chciał się jeszcze teraz kłaść spać...
-Gdzie idziesz? - zapytał zdziwiony Harry.
-Eee... Mam spotkanie... - odpowiedział wymijająco Louis, zakładając trampki.
-Z Ellie? - dołączyłam się.
-Nie... odpowiedział zmieszany Lou. - Z Eleanor.
-Eleanor?! - podniósł głos Hazza. - Stary, co ty kombinujesz? Zerwaliście ze sobą, kręcisz z Elizabeth, a teraz znowu do niej wracasz?
-Chciała się spotkać...
Nigdy nie zrozumiem tego człowieka. Elle jest nim zachwycona. Jeśli ją zrani, to nie wiem co mu zrobię...
-Lou co ty wyprawiasz... - dodałam.
Louis wyszedł bez słowa. Nawet "cześć" nie powiedział, tylko rzucił na odczepne:
-Nie wiem kiedy wrócę.

----------------------------------------------------------------------------------------------

ohh, jak ja kocham tak kończyć . ^^
teraz akcja będzie się toczyć wokół Ellie i Lou . ; )
zachęcam do czytania i śledzenia . ; )

Rozdział VII


-Wejść z tobą do środka? - zapytał zaniepokojony Harry.
-Nie , nie trzeba. - odpowiedziałam wychodząc z samochodu.
-To zadzwoń do mnie później i powiedz co jest, okej? - upewnił się Hazza.
-Okej, okej. - odpowiedziałam. - To pa.
-Cześć.
Weszłam do domu. Widok salonu mnie przeraził. Poprzewracane meble, pozbijane szklanki. Totalny chaos. Do pokoju wszedł chłopak mojej siostry - Max. Już na pierwszy rzut oka, widać było, że jest pijany.
-Ooo... Witam młodszą siostrę Wilson... - bełkotał.
-Max? Co tu się dzieje? - zapytałam . - Gdzie Mary?
-Mary? Siedzi u sibie w pokoju.
-Ale dlaczego tu jest taki bałagan? - już prawie krzyczałam . Co ten człowiek tu narobił?!
-Eee... Trochę się pokłóciliśmy... - Max sięgnął po następne piwo. - no i trochę mnie poniosło . - TROCHĘ? - Ale ona sobie zasłużyła! - wydarł się.
Pobiegłam roztrzęsiona do pokoju Mary. Moja siostra leżała na podłodze.
-Boże, Mary! Co tu się dzieje? - zapytałam . - Co ci się stało?
-Nic, nic.  - Mary usiadła na brzegu łóżka. - Nadine... - szeptała . - Idź gdzieś. Wyjdź z domu. - On może też ciebie dopaść. A ja sobie poradzę. Jakoś.
-Okej. - odpowiedziałam niepewnie, po czym wyszłam do salonu.
Max , oczywiście , nadal pił.
-Wynoś się! - krzyknęłam do niego. - Wynoś się z mojego domu!
-Ejj... No co? - podszedł do mnie. - Chodź, zabawimy się... -  zaczął się do mnie dobierać.
-Zostaw mnie! - nadal mnie nie puszczał, więc go kopnęłam . - Zostaw mnie, do cholery!
Wyrwałąm się i pobiegłam do swojego pokoju. Wyjęłam trzęsącymi się rękoma telefon z torebki i wybrałam numer.
-H-Harry? - powiedziałam rostrzęsionym głosem . Dopierom po chwili zorientowałam się, ze dziwny dźwięk , którego nie zidentyfikowałam , to mój szloch.
-Nadine? - odpowiedział zlękniony moim głosem. - Co się dzieje?
-Przyjedź po mnie , proszę. Max , chłopak mojej siostry, on, upił się... Pobił Mary ... I... Zaczął mnie obmacywać... - powiedziałam chlipiąc do słuchawki telefonu.
-Już jadę. - w tle słyszałam już odgłos odpalanego silnika. - Spakuj się, zatrzymasz się u ans na jakiś czas. - dodał Harry. - Za pięć minut u ciebie będę.
-Okej. Pa... - pożegnałam się , wkładając piżamę do torby.
Rozłączyłąm się.
Wpakowałam jeszcze kosmetyki, ciuchy i inne rzeczy.
Ktoś zapukał do moich drzwi.
-Kto tam? - odpowiedziałam. Nie otwierałam od razu, bo to mógł być Max.
-To ja , Harry. Otwórz. - kamień spadł mi z serca. Gdy wszedł do pokoju od razu się do niego przytuliłam.
-Cii... Już dobrze. - uspokajał mnie . - Jestem przy tobie.
Puściłam go.
-Chodźmy do ciebie. Nie chcę tu dłużej być . - powiedziałam przełykając łzy.
Kiedy zeszliśmy na dół, Max leżał nadal upity na kanapie.
-Jeśli jeszcze raz spotkam tego faceta, to nie ręczę za siebie. - powiedział rozzłoszczony Harry, kiedy weszliśmy do samochodu.
-Harry...
-No co? Mógł ci coś zrobić...
-Ale nie zrobił. Na szczęście. A tak w ogóle, dziękuję. Przyjeżdżasz tu na moje zawołanie, pozwalasz zamieszkać u siebie, a ja ci się tu użalam.
Nic nie odpowiedział.
Dojechaliśmy do jego domu.
-A Lou nie ma nic przeciwko ? - zapytałam Hazzę.
-Nie ma. - odpowiedział. - Jest ci wdzięczny, ze poznałaś go z Elizabeth. - uśmiechnął się do mnie.
-Może zostanę swatką... - zamyśliłam się teatralnie .
Roześmialiśmy się . Weszliśmy do domu.
Poszliśmy do pokoju Harry'ego.
Kiedy on się kąpał, ja rozpakowywałam swoje rzeczy.
-Harry, długo jeszcze? - dobijałam się do łazienki. Siedział już tam godzinę. A to niby dziewczyny długo przesiadują w łazience...
-Już wychodzę! - odkrzyknął.
Oczywiście, to "już" , trwało 10 minut .
-Dłużej się nie dało? - zapytałam ze śmiechem, kiedy się mijaliśmy.
Gdy już się wykąpałam i wróciłam do pokoju, Hazza już grzecznie spał.
Położyłam się obok niego, i oparta o jego tors usnęłam.

-------------------------------------------------------------------------------

sorry, jeśli są jakieś błędy, ale pisałam ten rozdzial w szkole . ; )
komentujcie, plz . ; )

niedziela, 22 kwietnia 2012

Rozdział VI

Minęło kilka dni. Z chłopakami z One Direction spotkykałam się codziennie.
Na dzisiaj przypadała nasza pierwsza randka z Harry'm. Miał podjechać po mnie o 18.30. Około 15.40 zaczęłam się szykować.
Najpierw wzięłam długą półtora-godzinną kąpiel. Gdy już każdy skrawek mojego ciała był nawilżony balsamem, ubrałam zestaw , który na dzisiaj przygotowałam: czarną, koronkową sukienkę z rękawem 3/4 i cieliste szpilki.
Włosy rozpuściłam i wyprostowałam .
Założyłąm jeszcze złote kolczyki koła i byłam gotowa. Jak na zawołanie zadzwonił dzwonek. Otworzyłąm . Przed moimi drzwiami stał uśmiechnięty Hazza.
-Hej. - podeszłam do niego. - Gdzie jedziemy?
-Niespodzianka. - uśmiechnął się tajemniczo.
Dojechaliśmy do jakiejść restauracji, ale zamiast w środku usiąść przy stoliku, Harry zaprowadził mnie do jakichś tylnych drzwi.
Za nimi znajdował się ogród z różami, huśtawką i stolikiem, na którym znajdowały się potrawy.
-Wow. - wydusiłąm. - Ale tu pięknie... - zachwycałam się.
-Naprawdę ci się podoba? - niedowierzał Harry.
-Yhm. Postarałeś się.
Kiedy skończyliśmy jeść, przenieśliśmy się na huśtawkę.
-Tak mało o tobie wiem...- westchnęłam. - Opowiedz mi o sobie to czego nie wie nikt. - dodałam z entuzjazmem . - Chcę się dowiedzieć wszytstkiego, o tym - wskazałam na niego dźgając go palcem po ramieniu. - Harry'm Styles'ie. - zachichotałam.
Przez cały wieczór opowiadaliśmy sobie różne kompromitujące rzeczy o nas. Cały czas się śmialiśmy.
Nagle Harry zmienił temat.
-Wiesz, ze jesteś pierwszą dziewczyną, w której się naprawdę zakochaałem? - zapytał mnie patrząc mi w oczy i łapiąc za rękę.
-A ty wiesz, ze jesteś pierwszym chłopakiem, w którym ja się zakochałam? - odpowiedziałam pytaniem.
-Nie wiem, ale wiem jak się dowiedzieć. - zbliżył swoją twarz do mojej i delikatnie pocałował.
I w tym momencie stało się coś cudownego.
Poczułam się , jak w domu. W miejscu, w którym powinnam być od zawsze i na zawsze, i przy osobie z którą powinnam być do końca życia.
Odwazjemniłam pocałunek.
Po chwili oparłam głowę o jego nogi.
-Wiesz, że choć znam cię od  niedawna, czuję jakbym znała cię od wieków? - zapytałam patrząc mu w te jego zielone oczy, którymi mógł sięgnąć aż do dna mojej duszy. 
-Ja tak samo. - powiedział Harry, po czym dodał. - Nad?
-Hmm? - odpowiedziałam.
-Kocham cię.
Kocha mnie? Po chwili zdumienia, bo nikt nigdy nic takiego mi nie wyznał odpowiedziałam.
-Ja ciebie też kocham. - podniosłam się i pocałowałam Harry'ego. To dziwne, ale z każdym pocałunkiem, czy spojrzeniem w jego oczy, zakochiwałam się w nim bardziej, i barzdeij.
Niestety musieliśmy już wracać, bo zamykali restaurację.
Hazza odwiózł mnie do domu.
Kiedy jeszcze siedziałam w samochodzie zauważyłam, ze w domu wszystkie światła są pozapalane i słychać niepokokojące hałasy.

Rozdział V

Do drzwi zadzwonił dzwonek. Otworzyłam. Ellie byłą ubrana w czarne obcisłe rurki i białą tunikę w paski. Na to miała założoną czerwoną marynarkę z rękawem 3/4 i jednym guzikiem. Do tego ubrała czerwone conversy. An ubrała turkusowe szorty, białą bokserkę, na to miała założoną czarną ramoneskę. Do tego założyła turkusowe malerinki z kokardami.
-Woow . - gwizdnęłam. - Dziewczyny, wyglądacie rewelacyjnie.
-Ty też. - odwzajemniła się Annie.
-Czym jedziemy? - zapytałam.
-Moim samochodem - odpowiedziała Elle. No tak. Tylko ona miała 18 lat, i prawo jazdy.
Po kilku minutach dojechałyśmy na miejsce.
Otworzył nam Louis.
-Witam piękne panie. - uśmiechnął się.
-Cześć. - odpowiedziałam pierwsza. - Gdzie Harry?
Lou przewrócił oczami.
-Tu jestem! - krzyknął z salonu.
Weszłyśmy do środka.
Przywitały nas śmiechy Zayn'a i Hazzy.
-Co was tak bawi? - spytałam zdziwiona.
-Widzieliście jak się dobrali? - zapytał ten pierwszy wskazując na Ellie i Lou, po czym znowu wybuchnął śmiechem.
Wszyscy spojrzeli na parkę, która od razu przypadła sobie do gustu. Obydwoje byli ubrani tak samo, tyle że Louis zamiast marynarki, miał czerwone szelki.
-Jestem Ellie. A to... - wskazała na An.
-...Annie. - sokończyła wskazana.
Ja jestem Zayn. - odpowiedział czarnowłosy podchodząc do An. - A to Harry i Louis.
-Wiemy, wiemy. - odpowiedziały dziewczyny zgodnie
-To co robimy? - zagadnęłam.
-Mieliśmy robić grill'a, ale Lou nie jest za dobrym kucharzem. - stwierdził Harry.
Hmmm... To pewnie dlatego z ogrodu dochodził zapach spalonego mięsa.
-No ej! Nie zganiaj na mnie!- Lou zrobił urażoną minę godną trzylatka, który nie dostał lizaka. - To mięso samo się spaliło...
-To może ja skoczę do kuchni i zrobię tacos? - zagaił Harry.
-Ooo.... Dobry pomysł. - odpowiedziała Annie.
To dziwne, ale przebojowa An, stała się przy Zayn'ie nieśmiała, a Elle, która na codzień byłą cicha, teraz głośno śmiała się z jakiegoś żartu Lou. Co się dzieje z tymi ludźmi , kiedy się zakochają. Ciekawe czy ja też się zmieniłam...
Nie mogąc patrzeć, na czułości , udałam się do kuchni.
-Pomóc ci w czymś? - zwróciłam się do Hazzy , krzątającego się po kuchni, niczym zawodowy kucharz.
-Eee... Możesz rozłożyć naczynia na stole. - pokazał talerze, - Widzę, ze już dobrali się w parki. - szturchnął mnie ramieniem, kiedy weszliśmy do salonu.
Roześmiałam się.
-To było do przewidzenia... - i znowu się roześmialiśmy.
-Co was tak śmieszy? - zainteresował się Zayn. Louis , oczywiście, nie odrywał oczu od Ellie.
-Nic, nic. - odpowiedziałam wymijająco.
Usiedliśmy do stołu. Każdy zajadał się bez słowa. Musiałam przyznać, Harry był genialnym kucharzem.
-No, no. Nie wiedziałam, że tak dobrze gotujesz. - pochwaliłam Harry'ego.
-Tak wcześnie go nie chwal. - odezwał się Lou. - To jedyne danie, które umie zrobić. - puścił mi oczko.
-A ty to co? Sam nawet nie umiesz zrobić sobie jajecznicy. - Hazza pokazał język Louis'owi.
-Dobra, dobra. Następnym razem JA gotuję. - przerwał Zayn. - A teraz... Dziewczyny, mogłybyście na chwilę udać się do kuchnii, amy z chłopakami się przygotujemy. - powiedział tajemniczo.
-Uszykujecie? - zapytałąm.
-Mamy dla was niespodzianke. - wytłumaczył Harry.
-Okeej. - odpowiedziałam zmieszana, bo nie wiedziałam o co im chodziło.
Kiedy weszłam do kuchni, w której już były dziewczyny usłyszałam:
-...jest TAAKI przystojny! - wukrzyknęła z zachwytu An. Chyba chodziło jej o Zayn'a.
-A ty, Nad, jak myślisz: mam szansę u Louis'a?- zapytałą mnie Elizabeth.
-Jeszcze się pytasz! Nie widzisz jak na ciebie patrzy? An, potwierdź.
-Emm... Nie zwracałam uwagi, na nikogo prócz Zayn'a. - powiedziała An rozmarzonym głosem.
-Eh, wy... - westchnęłam.
-No co? - zdziwiłą się Elle. - Tobie Harry też się podoba.
-No tak... Ale to gwiazda, może mieć każdą i w ogóle...
-Taa... Zayn i Lou też , i co? - dodałą An. - Ty nie widzisz tych jego "dyskretnych" spojrzeń? To widać. Podobasz mu sie . I vice versa, no nie?
- No chyba, tak... A tak w ogółe , to już powinnyśmy do nich wracać.
Kiedy weszłyśmy do salonu naszym oczom ukazali się chłopcy, w tym Zayn z gitarą.
-Postanowiliśmy zrobić wam mini-koncert One Direction 3/5. - uśmiechnął się uroczo Harry.
-To co? Jakieś życzenia?- dodał Lou.
-Ja poproszę " Save you tonight" - poprosiła Ellie.
Nie znałam tej piosenki, ale An mi powiedziała, że kwestie Liam'a śpiewał Louis.
Następną piosenką była "One Thing" . Po jej zakończeniu Harry odezwał się do mnie.
-A dla ciebie co zaśpiewać? - zapytał mnie.
-Hmm... Znam tylko jedną waszą piosenkę . - odpowiedziałam zawstydzona swoją niewiedzą. - "What Makes You Beautiful".
-Ale spoko, nie martwcie się. Ona prawie w ogóle nie słucha muzyki. - dodała Elle.
Chłopcy zaczęli śpiewać. Gdy naszła pora na solówkę Harry'ego, podszedł do mnie, złapał mnie za rękę i wyśpiewał patrząc mi w oczy:
-Baby you light up my world like nobody else...
Gdy skończyli mini-koncert, z Harry'm poszliśmy do ogrodu, na huśtawkę.
-Nadine, wiem że znamy się dopiero dwa dni - zaczął Hazza. - Ale nigdy nie spotkałem tak wyjątkowej dziewczyny jak ty... - zbliżył swoją twarz do mojej...
-No siem..! - krzyknął Lou wbiegając do ogródka, ale nie dokończył. - ... O! Chyba przeszkodziłem naszym gołąbeczkom. To ja spadam. - i uciekł do domu.
Na tym romatyczna atmosfera opadła.
-Ja chyba będę musiała  już lecieć,  dziewczyny już są w samochodzie... - odezwałam się, chociaż nadal nie mogłam ochłonąć po wyznaniu Harry'ego. Każda część mojego ciała chciała przy nim zostać.
-Odwieźć cię?
-Nie, jedziemy samochodem Ellie. Ale spotkamy się jeszcze, prawda?
-Tak. Napiszę do ciebie. - To cześć. - przytulił mnie.
-Paa.
Weszłam do samochodu.
-Elizabeth, czemu nie zatrzymałaś Lou? Zepsuł taką romantyczną chwilę... - rozmarzyłam się.
-Aż tak? Chciałam go zatrzymać, ale uparł się , że musi powiedzieć Harry'emu coś ważnego.
-No troszkę. A jak tam Lou i Zayn? - zapytałam dziewczyny.
-Super. Mam numer Louis'a. - odpowiedziała Elle.
- A ja umówiłam się na randkę z Zayn'em! - wykrzyknęła radośnie Annie, a później głośno pisnęła. -  -Iiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!!
-Ciszej, ciszej. - zakryłam sobie uszy teatralnym gestem. - Okeej. - dojechałyśmy do mojego domu. -  -To cześć.
Pożegnałam się z dziewczynami i ruszyłam w stronę domu.

Rozdział IV

{Harry}
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Nadine, wiedziałem, że jest inna od pozostałych dziewczyn. Wyjątkowa. A kiedy usnęła w moich ramionach, wyglądała tak niewinnie.
Po kilku minutach przyszedł Louis.
-No siema! Co tam? - wykrzyknął.
-Może trochę ciszej? Nad śpi. - ostrzegłem go.
-Nad? Jaka Nad? Przyprowadziłeś dziewczynę do domu? - Lou spojrzał na Nadine. - No, stary. Niezła jest.
-Spadaj. Ona nie jest jak inne. Zatrzymuje się u nas, bo jej rodzice dzisiaj zginęli. - spojrzałem na Nadine  śpiącą na moich kolanach. Tak uroczo wyglądała. - Potrzebowała wsparcia.
-Aa... No to , nie zmarnuj tej szansy . - pogroził mi palcem.
Wziąłem Nadine na ręcę i zaniosłem ją do gościnnego pokoju. Ułożyłem ją do łóżka. Postanowiłem zostać z nią w pokoju i spać na fotelu.
Nad była wyjątkowa. Wiedziałem, ze potrzebuje kogoś bliskiego, aby pomógł jej w tych trudnych chwilach. I chciałem być tym kimś.
Będę traktować ją niezwykle, bo taka jest. Przy innych dziewczynach nigdy się tak nie zachowywałem. Nie rumieniłem się, nie zawstydzałem.
Chyba się zakochałem .

{Nadine}
Obudziłam się w jakimś pokoju. Nie pamiętałam, że tu przyszłam. Moim ostatnim wspomnieniem , były ramiona Harry'ego. Tak przytulnie się mi w nich spało...
Hazza musiał mnie tu zanieść. Miło z jego strony.
Obróciłam się na drugi bok. Obok mnie na fotelu smacznie spał Harry. Tak słodko wyglądał.
Po cichu, żeby go nie obudzić, przykryłam go kocem. Poszłam do łazienki, żeby się odświeżyć. Pachniałam Harry'm , bo nie miałam swoich kosmetyków.
Wyszłam z łazienki. Harry nadal smacznie spał na fotelu. Postanowiłam zrobić śniadanie, w ramach podziękowania. Przynajmniej TO mogłam zrobić.
Zeszłam na dół, do kuchni i zajrzałam do lodówki. Po kilku minutach zdecydowałam się zrobić naleśniki. Kiedy je smażyłam , do kuchni wszedł chłopak w bluzce w biało-czarne paski i czerwonych spodiach . To musiał być Louis.
-Pomóc ci w czymś? - zapytał, a po chwili dodał. - Jestem Louis.
-A ja Nadine. Nie, nie trzeba. - uśmiechnęłam się. - Sorry, ze tak u was koczuję, ale...
-Tak , wiem . Harry mi opowiedział. Bardzo mi przykro. - przerwał mi.
-I tak nie byłam z rodzicami bardzo związana. Wychowywały mnie niańki. - wytłumaczyłam.
-Ale to i tak twoi rodzice, no nie? - zapytał wyciągając z półki talerze.
-No tak.
Nałożyłam naleśniki na talerze. Do kuchni wszedł Harry.
-Cześć , śpiochu. - przywitałam się. - Dzięki, że przeniosłeś mnie do pokoju. Ale nie musiałeś spać na fotelu, było ci pewnie niewygodnie. A ja bym nie uciekła. - uśmiechnęłam się do Hazzy.
-Nie, no. Spoko. Co tak ładnie pachnie? - zaciekawił się.
-NALEŚNIIIIIIIKIIII! - wykrzyknął Lou.
-Nie musisz się wydzierać. Usłyszałbym. - odpowiedział Harry z pełnymi ustami.
Zjadłam śniadanie chichocząc z chłopaków. Była 12 , musiałam iść do domu.
-To ja lecę. - powiedziałam po odłożeniu talerzy do zmywarki.
-Odwieźć cię? - zaproponował Harry.
-Eemm... Czemu nie?
Kiedy weszliśmy do samochodu Harry odwrócił się do mnie.
-Nadine? Jaa... Wiem , że znamy się tylko jeden dzień, ale...
-Hmm? - zaciekawiłam się, co mógłby mi powiedzieć.
-Spotkałabyś się jeszcze ze mną? - zawsydzony spojrzał mi w oczy. Kiedy patrzył nimi w taki sposób, nie mogłam nie odmówić.
-Jasne . - każda cząstka mojego ciała krzyczała " Tak! Tak! Tak!". - O! Już dojechaliśmy. - wyszłam
z samochodu . - Daj telefon . - spojrzał na mnie zdezorientowany. - Zapiszę ci mój numer. - wzięłam od niego I'Phone'a i zapisałam mu kontakt do mnie. - Do zobaczenia!
Weszłam do domu i od razu ruszyłam do mojego pokoju, bo nie mogłam patrzeć na przedmioty związane z moimi rodzicami, ponieważ do oczu automatycznie napływały mi łzy. Kiedy już stanęłam
w moim pokoju, postanowiłam się przebrać. Po chwili dostałam sms'a , od nieznanego numeru:
"Baby you light up my world like nobody else... Harry x"
Aaaaaaaa!!! To było jednoznaczne, podobałam się mu. Niezwłocznie mu odpisałam:
"Dziękuję. Mogę wpaść dzisiaj do was z dwójką moich przyjaciółek? Nad."
Odpowiedź dostałam po 5 minutach:
"No pewnie. Zaproszę jeszcze Zayn'a , i będzie porówno. To o 16? H."
Po równo? Aaa... Trzy dziewczyny, trzech chłopaków. A Annie podoba się Zayn... No i Ellie z Louis'em.
No to zostaje jeszcze Harry. I ja... To mi się podoba.
" O 16 u was w domu. :)" - odpisałam mu.
Zadzwoniłam do An i wszystko jej opowiedziałam.
-Poznałaś Harry'ego i Louis'a?! Kobieto, ale ci się poszczęściło... Gdybym JA poznała Zayn'a... - rozmarzyła się.
-I poznasz. Jedziemy dzisiaj do Harry'ego. Będzie Lou, Hazza, Zayn, ty, Ellie, no i oczywiście ja. - odpowiedziałam jej.
An była wniebowzięta.
Kiedy zadzwoniłam do Elizabeth, reakcja była podobna.
Była 15.30 .
Ubrałam się w przygotowany strój: luźną sukienkę w kwiatki na ramiączkach, kremowy sweterek z rękawami 3/4 i beżowe czółenka.
Podeszłam do lusterka. Rozpuściłam włosy i zrobiłam lokówką delikatne fale.

Rozdział III

Zdziwiłam się. Taka gwiazda, tutaj? Rozumiem, że mogłam go spotkać, w parku, czy sklepie. Ale
w takim odosobnionym miejscu?
-Hmm... Moi rodzice... Dzisiaj zginęli, w wypadku. - łza popłynęła mi po policzku . - I przyszłam tu. Gdy byłam mała, bawiłam się tu z nimi. A teraz ich już nie ma...
-Ciii... Będzie dobrze. A tak w ogółe, jestem Harry. - uśmiechnął się do mnie. Od tego uśmiechu, robiło się cieplej na sercu. - A ty?
-Nadine. Przepraszam, że ci się tu mazgaję jak małe dziecko, ale... - nie dokończyłam, bo znowu płakałam. Nie wiedziałam, ze człowiek może wyprodukować tyle łez .
-Nic nie szkodzi. Ale chyba powinnaś iść do domu, robi się ciemno. - pomógł mi wstać z ziemi.
-Ty też .
-Haha . Wiem, ale lubię wieczorne spacery. Odprowadzić cię? - zapytał.
Nie chciałam iść teraz do domu... Patrzeć na fotel, na którym tata zawsze siedział czytając gazetę. Firanki, które niedawno kupiła mama...
-Do domu? Nie... Nie będę w stanie patrzeć na to wszystko. Pójdę do mojej przyjaciółki... - tak. U An, czułabym się najlepiej.
-A może, pójdziesz ze mną, do mojego mieszkania?
-Ale... Niech będzie. - nie mogłąm uledz tym hipnotyzyjącym oczom. "Jest taki przystojny", pomyślałam. Ale nie miałam u niego szans. On jest celebrytą, a ja zwykłą dziewczyną. Ale przy nim czuję się, jak przy osobie,  którą znam od dzieciństwa...
Doszliśmy do jakiegoś domu. Domu? Nie... Raczej willi.
- Wow. Jest twój?- wskazałam na dom.
- Tak i Louis'a. A co ? - Louis'a? Jakiego Louis'a? Aaaa... Tego z zespołu...
- Nic, nic. Duży jest. Ładny. - podziwiałam dom jeszcze kiedy weszliśmy do środka.
- A Louis gdzie?
- Tak szczerze to nie wiem. Kiedy wychodziłem jeszcze był. - zaprowadził mnie do salonu .- Siadaj . - Wskazał na kanapę. - Chcesz coś do picia?
- Hmm... Może być woda mineralna.
Kiedy Hazza wrócił z wodą, zapadła krępująca cisza. Wypiłam i wstałam
-Ja chyba będę musiała iść do domu. - stwierdziłam.
-A może zostałabyś u mnie? Mamy dodatkową sypialnię, więc... - zaczął nieśmiało.
-Naprawdę, mogłabym? Bo jak będę robić kłopot, to mogę iść do siebie .
-No pewnie, że możesz. To co? Może pooglądamy jakiś film? - zapytał Harry.
-Okej, ale nie komedię. Nie lubię ich.
-To może jakiś horror? - oczy zaświeciły Hazzie. Nie lubiłam horrorów, ale wolałam je od komedii.
-No nie... Będę się bać. - zażartowałam.
-To wtedy się do mnie przytulisz. - wyszczerzył się.
Ojj... Nawet nie wiesz jakbym  chciała.
Oczywiście nie powiedziałam tego na głos.
-Pożyczyłbyś mi jakiś t-shirt i dresy? Bo raczej w tym - wskazałam na swoje ubrania - nie będę siedzieć i spać.
-Jasne. - podszedł do szafki. - Masz to i to. - rzucił mi niebieską bluzkę ze Spongebob'em i szare dresy, które, nawiasem mówiąc, były dwa razy dłuższe od moich nóg.
-Okeej, dzięki. A łazienka jest...?
-...Korytarzem prosto i drugie drzwi na lewo.
Poszłam do łazienki. Umyłam twarz i przebrałam się w ciuchy Harry'ego. Wyglądałam przekomicznie. Wróciłam do salonu.
-Jesteś śliczna. To znaczy.. masz, noo... ładną bluzkę!- zarumienił się.
-Eee... Dzięki. - roześmiałam się. - To co oglądamy?
-"Paranormal Activity". Może być? - usiedliśmy naprzeciwko telewizora.
-Jasne.
Na początku nie zwracałam uwagi na film, co chwilę spoglądałam na Harry'ego. Kiedy w końcu skupiłam się na filmie, trochę zaczęłam się bać.
Wtuliłam się w Hazzę. Objął mnie ramieniem, uśmiechając się.
Po chwili zasnęłam...

Rozdział II

Wstałam wypoczęta.
Była 7.30, do szkoły szłam na 9.00. Wzięłam szybki prysznic i stanęłam przed szafą. Oczywiście, pierwszą myślą było: "Nie mam w co się ubrać!". Nie wyprałam jeszcze ubrań, które miałam we Włoszech, więc jedynym wyjściem były ciemne, dżinsowe szorty i biała bokserka z kieszonką. Wygrzebałam jeszcze z dna szafy czerwone conversy i bandanę w tym samym odcieniu. Zrobiłam sobie niesfornego koczka i delikatnie umalowałam.
-Hmm... Jest dobrze. - powiedziałam do samej siebie.
Była 8.30 , więc zeszłam do kuchni zrobić sobie kawę. Po jej wypiciu ruszyłam do wyjścia. Poszłam na przystanek, poczekać na autobus.
Kiedy do niego weszłam, usiadłam obok Ellie.
-Cześć.-przywitałam się.
-Hej! Jak tam we Włoszech?- znowu to samo pytanie. Ale Elle na pewno nie będzie gadać o chłopakach-jest cichsza od Annie.
-Fajnie. Ale nie ma to jak w Londynie... Tęskniłam za wami.
-Ojj... My też. - uśmiechnęła się.
-Mam coś dla ciebie. - zaczęłam grzebać w torbie w poszukiwaniu prezentu. - O! Jest... Proszę. - wręczyłam jej portret.
-Dzięki. Sama namalowałaś? - spytała.
-Nie... Coś ty. Wiesz, że nie umiałabym. A jak tam u ciebie? Co robiłaś  przez te dwa miesiące?
-Najpierw byłam u kuzynów. Nuda, nuda i jeszcze raz: NUDA. - skrzywiła się. - Ciągle chcieli grać w piłkę, a wiesz , że ja nie lubię. Później , kiedy wróciłam, siedziałam tylko w domu,
z laptopem na kolanach .
Dojechaliśmy do szkoły. Ruszyłam w stronę mojej szafki, żeby włożyć niepotrzebne książki. Po drodze zauważyłam An. Podeszłam do niej.
-Hej. Mam coś dla ciebie. - wręczyłam jej naszyjnik i wczorajsze zdjęcia. - Podoba ci się? - spojrzałam na wisiorek, który właśnie zakładała.
-Jasne. Jest śliczny! Zdjęcia też ładnie wyszły. - spojrzała do koperty. - Jaką masz pierwszą lekcję? -  -kiwnęła na plan, który trzymałam w ręce.
-Eee... Matematykę z panią Hopkins. A czemu pytasz?
-Ooo. Ja też. To chodź do klasy, bo się spóźnimy.
Poszłyśmy na lekcje. Przez resztę zajęć nic ciekawego się nie działo.
Kiedy wróciłam do domu, nikogo w nim nie było. Mary -moja siostra- była pewnie jeszcze w pracy,
a rodzice na jakimś spotkaniu.
Poszłam do salonu, włączyłam telewizję i zaczęłam odrabiać pracę domową. Kiedy ją skończyłam, udałam się do swojego pokoju i słuchałam muzyki. Nie słuchałam jej często, a jeśli już, to jakieś klasyczne, spokojne kawałki.
Nagle do mojego pokoju wpadła Mary. Płakała.
-Nadine! Rodzice... Oni... - mówiła rozhisteryzowanym głosem. - Wracali z pracy. Mieli wypadek. I... - znowu się rozpłakała. - Nie żyją .
Co?! Jak to...
Wybiegłam z pokoju.
Nie zwracałam uwagi, gdzie biegnę. Dopiero po chwili zorientowałam się, gdzie jestem. Byłam nad strumykiem, przy którym bawiłam się z rodzicami, kiedy byłam mała.
Rozpłakałam się. Nie mogłam uwierzyć, że ich tu już nie ma... Prawda, nie byli w domu często. Byli w nim raczej gośćmi. Wychowywały mnie niańki, ciotki, a później moja, o siedem lat starsza, siostra.
Dziwne, ale nie czułam takiej straty. Nie byłam do nich mocno przywiązana. Ostatnio jeszcze bardziej się od siebie oddaliliśmy. Ale i tak, to byli moi rodzice.
Nagle zobaczyłam cień przed sobą.
-Coś się stało? Dlaczego płaczesz? - zapytał nieznajomy.
Odwróciłam się.
Poznawałam tego chłopaka. To był Harry... Z tego zepołu. One Direction. Nie słuchałam ich piosenek, ale Annie była ich wielką fanką.
 ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
  i proszę , jest drugi . ; )
za chwilkę trzeci . ; )
mam ich kilka już napisanych, więc spodziewajcie się nowych . ; >

Rozdział I

Rozdział I

Mieszkam w Londynie odkąd pamiętam. Kiedy wróciłam do domu po wakacjach we Włoszech, nie czułam się, jak w domu.
Wiedziałam, że gdzieś tam, w świecie, jest dla mnie miejsce, u boku kogoś, kto zapewni mi szczęście. Ale kiedy weszłam do mojego pokoju, czułam się jak w nieznanym miejscu.
Wykąpałam się i ubrałam w jakieś wygodne ciuchy. Podróż samolotem mnie zmęczyła, więc postanowiłam się zdrzemnąć.
Na przekór moim planom, obudziłam się rano. Zeszłam do kuchni, żeby zjeść śniadanie.
W kuchni, z kubkiem w ręku, siedziała moja mama.
-Dzień dobry, śpiszku. Jak się spało? - spytała.
-Hmm... Dobrze. Jak długo spałam?
- 12, może 13 godzin, więc jeśli mi powiesz, że jeszcze jesteś zmęczona, to nie wiem, czy ty
W OGÓLE się wyśpisz- mówi mi moja mama.
-Nie, jest w porządku. Zjem tylko jogurt i idę pobiegać. Trochę świeżego powietrza się przyda.
Poszłam do pokoju przebrać się z "piżamy" i zadzwoniłam do swojej przyjaciółki.
-Annie? To ja, Nadine.
-No hej. Co tam? Jak było na wakacjach?
-No właśnie w tej sprawie do ciebie dzwonię. Mam ochotę pobiegać. Idziesz ze mną? Opowiem ci wzystko.
-Okej, to za 15 minut u ciebie jestem.
-To pa.
Rozłączyłąm się.
Z Annie przyjaźniłyśmy się od dzieciństwa. Była dla mnie jak siostra. Przez te dwa miesiące stęskniłam się za nią. Taka krótka rozłąka, a tak bardzo mi jej we Włoszech brakowało. Nie wiem, jak wytrzymam, kiedy wyjedziemy na studia. Ja pewnie pojadę do jakiejś szkoły artystycznej. Uwilbiam robić zdjęcia i całkiem dobrze mi wychodzą. Jestem przecież fotografem w szkolnej gazetce. A Annie? Ona pewnie pójdzie do szkoły dla modelek. Jest taka wysoka
i szczupła. Urody też jej nie brakuje. Długie blond włosy odziedziczyłą po mamie, a duże, niebieskie oczy po tacie. Ma własne portfolio i brała już udział w profesjonalnej sesji.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. To pewnie An.
Zbiegłam po schodach, ubrałam buty do biegania i wzięłam moją lustrzankę. Pomyślałam, że porobię trochę zdjęć An.
-Hej kochana- podeszłam do niej i ją przytuliłam.- Boże... Ale ja się za tobą stęskniłam- -powiedziałam w jej włosy.
- Ja też. To gdzie biegniemy?- spytała.
-Tam gdzie zawsze- odpowiedziałam.- Na łąkę. Mam pomysł na parę fotek.- zaczęłam biec.
-Teraz? W takim stroju? Będę wyglądała głupio - oznajmiła naburmuszona.
Spojrzałąm na nią. Miała na sobie czarne legginsy, szeroką szarą bluzkę opadającą na jedno ramię i czarne trampki. Włosy spięła w luźny koczek.
-To zrobimy zdjęcia typu beauty. Tylko twarz - powiedziałam.
-Okeej.
Dobiegłyśmy na małą polankę w środku lasu. Usiadłam na trawie i zaczęłam opowiadać o moich wakacjach.
-No więc, przez cały czas siedziałam na leżaku czytając, albo robiłam zdjęcia. Krajobrazy są tam nieziemskie. Chodź, popatrz - podsumowałam i pokazałam jej moje zdjęcia z Italii.
- No, no. Zazdroszczę. A poznałaś może jakiegoś przystojnego Włocha?- oczy błyszczały An
z ciekawości.
-Eee... Nie.
-Ej, nie przesadzaj... Na pewno ktoś zwrócił uwagę, Jesteś ładna. Nie da się ciebie nie zauważyć - komplementowała mnie.
-Dzięki. Ale ja naprawdę nikogo nie poznałam. Kiedy ktoś dał mi komplement, po prostu dziękowałam. A co niby miałam robić.
-Aaa... Grałaś niedostępną. To działa na chłopaków...
-Ej! Nie... Przecież wiesz, że jestem typem samotnika. Nie zwracam uwagi na takie rzeczy.- -broniłam się.
-Ehh... Mogłabyś mieć każdego, a ty co? Kobieto, marnujesz sobie życie...- westchnęła.
- Nic nie marnuję. Na miłość będzie jeszcze czas. - tłumaczyłam An. Ona gadała tylko
o chłopakach, ale i tak ją uwielbiałam. Zawsze mnie potrafiła wesprzeć.- To co? Robimy te zdjęcia?- odwróciłam jej uwagę. Uff...
-No pewnie. To gdzie mam się ustawić?- zapytała.
-Hmm... Odejdź metr w tamtą stronę.-wskazałam jej kierunek.- I możesz rozpuścić włosy.
Przez około pół godziny robiłam zdjęcia. Zaczęło się ściemiać, więc pobiegłyśmy do swoich domów. Po drodze wstąpiłam do studia fotograficznego, żeby wywołać zdjęcia z wakacji
i dzisiejszej sesji. Kiedy wróciłam do domu była 20.05. W kuchni spotkałam tatę.
-A co tak późno?- jak zwykle narzekał. Chociaż to "zwykle", zdarzało się rzadko, ponieważ moi rodzice pracowali całymi dniami i wracali do domu po północy. Zdziwiło mnie to, że tak wcześnie jest w domu.
-Oj, tato. Nie narzekaj. Byłam z An.- wytłumaczyłam się. - A ty co tak wcześnie?- zmieniłam temat.
- Odwołali dzisiejszy bankiet.
-Aha. -Sięgnęłam po płatki i mleko.- Nie obrazisz się, jak już pójdę do siebie i cię tu zostawię?-
- chciałam iść dzisiaj wcześniej spać, żeby wyspać się na pierwszy dzień szkoły. Musiałam jeszcze rozpakować resztę swoich rzeczy.
- Nie, idź, idź. Ja jeszcze mam jakieś papiery do uzupełnienia- kierował się do swojego gabinetu.
-Okej, to dobranoc.
Poszłam do swojego pokoju. Kiedy weszłam od razu rozpakowałam resztę walizek. Na dnie jednej znalazłam jakieś zawiniątko. To były prezenty dla moich przyjaciółek. Dla Annie - złoty łańcuszek w kształcie serduszka z małym diamencikiem. A dla Elizabeth - jej portret. Kiedy szłam uliczką we Florencji, zauważyłam człowieka, który malował portrety. Od razu pomyślałam o Ellie, ponieważ ona uwielbia sztukę. Dałam mu jej zdjęcie i po kilku godzinach obraz był do odebrania.
Ułożyłam wszystko razem w torbie z książkami. Poszłam się wykąpać i przeprać w piżamę. Byłam tak zmęczona, że od razu rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

no i pierwszy rozdział . ; >
na razie się rozwija, ale obiecuję, że w następnym rozdziale , który dodam za chwileczkę, pojawi się ktoś nowy . ; )

Bohaterowie


Nadine Wilson - 17 lat, mieszka w Londynie . Hobby: fotografia


Elizabeth Henderson - 18 lat. mieszka w Londynie. Hobby: malarstwo.
Annie McCoulaght - 17 lat, mieszka w Londynie. Uwielbia zespół One Direction . Hobby: modeling.





 na razie tylko bohaterowie, ale już za chwilkę I rozdział .  ; )