poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Rozdział VIII


Kiedy rano się obudziłam , Harry jeszcze spał. Nie ma co... Był chyba jedyną osobą, która potrafiła spać dłużej ode mnie.
Postanowiłam so nie budzić, tak uroczo wyglądał, kiedy spał...
Zeszłąm po cichu do kuchni. Z kubkiem w ręku, na krześle, siedział Louis.
-Heej . - odezwałam się sennie. - A mi to kawy nie zrobiłeś? - udawałam oburzoną. ale nie udawało mi się, bo po chwili wybuchnęłam śmiechem.
-Chcesz moją? - Lou wyciągnął w moją stronę pusty kubek w marchewki.
-Ej, wiesz co... - podeszłam do niego i zaczęłam go łaskotać.
-I co teraz zrobisz? - znowu na niego "napadnęłam".
-Nie znasz moich możliwości. - uśmiechnął się zwaniacko.
Pochylił się i jednym ruchem pociągnął mi nogi na wysokość swoich kolan, po czym złapał mnie drugą rękę, zanim uderzyłam głową o podłogę.
-Lou ty kretynie! - krzyknęłam dyndając przy jego nogach. - Odstaw mnie! - dodałam śmiejąc się.
Kiedy mnie puścił, jeszcze chwilę kręciło mi się w głowie.
-Masz mi tak nie robić! - pogroziłam mu palcem wskazującym.
-To mnie nie łaskocz. - wyszczerzył się .
-Oj Lou, Lou... - podeszłam do niego i poczochrałam go po głowie.
-Hmm... Trzeba zrobić coś na śniadanie. - skierowałam się do lodówki, zmuszona burczeniem w brzuchu. Okazało się, ze jest pusta.
-Czemu nic tu ine ma? - odwróciłam się do Louis'a.
-Na mnie nie patrz. Niall wczoraj wpadł z chłopakami. No i oczywiście był głodny.
No tak . To WSZYSTKO wyjaśniało.
-Czy ten człowiek nigdy nie przestanie jeść...? - mamrotałam idąc się ubrać.
Kiedy weszłam do pokoju, Harry nadal spał. Pewnie był bardzo zmęczony.
Cichutko, nie chcąc go obudzić, ubrałam się i wyszłam do sklepu.
W markecie kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy do jedzenia.
Gdy wróciłąm, Hazza i Louis siedzieli przed telewizorem i oglądali jakieś reality show.
-Wróciłam! - krzyknęłam . - Chcecie coś do jedzenia? - spytałam rozpakowywując zakupy.
-MARCHEEEEWKIII!!! - krzyknął Lou i po chwili był w kuchni.
Poszłam do salonu. Moment po tym , z kuchni słyszeliśmy rozlegające się odgłosy chrupania.
-Lou, ty Marchewkowy Potworze! - krzyknęłam chichocząc. - Nie zjedz wszystkich, bo nie będę miała na sałatkę.
-Dobra, dobra... Ale tylko jeszcze jedną. - odpowiedział Louis błagalnym tonem, robiąc słodkie oczka.
Zrobiłam sałatkę i resztę dnia spędziliśmy we trójkę oglądając filmy, i wygłupiając się.
Nagle Lou zerwał się z kanapy. Była 18.30 , więc chyba nie chciał się jeszcze teraz kłaść spać...
-Gdzie idziesz? - zapytał zdziwiony Harry.
-Eee... Mam spotkanie... - odpowiedział wymijająco Louis, zakładając trampki.
-Z Ellie? - dołączyłam się.
-Nie... odpowiedział zmieszany Lou. - Z Eleanor.
-Eleanor?! - podniósł głos Hazza. - Stary, co ty kombinujesz? Zerwaliście ze sobą, kręcisz z Elizabeth, a teraz znowu do niej wracasz?
-Chciała się spotkać...
Nigdy nie zrozumiem tego człowieka. Elle jest nim zachwycona. Jeśli ją zrani, to nie wiem co mu zrobię...
-Lou co ty wyprawiasz... - dodałam.
Louis wyszedł bez słowa. Nawet "cześć" nie powiedział, tylko rzucił na odczepne:
-Nie wiem kiedy wrócę.

----------------------------------------------------------------------------------------------

ohh, jak ja kocham tak kończyć . ^^
teraz akcja będzie się toczyć wokół Ellie i Lou . ; )
zachęcam do czytania i śledzenia . ; )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz