poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Rozdział VII


-Wejść z tobą do środka? - zapytał zaniepokojony Harry.
-Nie , nie trzeba. - odpowiedziałam wychodząc z samochodu.
-To zadzwoń do mnie później i powiedz co jest, okej? - upewnił się Hazza.
-Okej, okej. - odpowiedziałam. - To pa.
-Cześć.
Weszłam do domu. Widok salonu mnie przeraził. Poprzewracane meble, pozbijane szklanki. Totalny chaos. Do pokoju wszedł chłopak mojej siostry - Max. Już na pierwszy rzut oka, widać było, że jest pijany.
-Ooo... Witam młodszą siostrę Wilson... - bełkotał.
-Max? Co tu się dzieje? - zapytałam . - Gdzie Mary?
-Mary? Siedzi u sibie w pokoju.
-Ale dlaczego tu jest taki bałagan? - już prawie krzyczałam . Co ten człowiek tu narobił?!
-Eee... Trochę się pokłóciliśmy... - Max sięgnął po następne piwo. - no i trochę mnie poniosło . - TROCHĘ? - Ale ona sobie zasłużyła! - wydarł się.
Pobiegłam roztrzęsiona do pokoju Mary. Moja siostra leżała na podłodze.
-Boże, Mary! Co tu się dzieje? - zapytałam . - Co ci się stało?
-Nic, nic.  - Mary usiadła na brzegu łóżka. - Nadine... - szeptała . - Idź gdzieś. Wyjdź z domu. - On może też ciebie dopaść. A ja sobie poradzę. Jakoś.
-Okej. - odpowiedziałam niepewnie, po czym wyszłam do salonu.
Max , oczywiście , nadal pił.
-Wynoś się! - krzyknęłam do niego. - Wynoś się z mojego domu!
-Ejj... No co? - podszedł do mnie. - Chodź, zabawimy się... -  zaczął się do mnie dobierać.
-Zostaw mnie! - nadal mnie nie puszczał, więc go kopnęłam . - Zostaw mnie, do cholery!
Wyrwałąm się i pobiegłam do swojego pokoju. Wyjęłam trzęsącymi się rękoma telefon z torebki i wybrałam numer.
-H-Harry? - powiedziałam rostrzęsionym głosem . Dopierom po chwili zorientowałam się, ze dziwny dźwięk , którego nie zidentyfikowałam , to mój szloch.
-Nadine? - odpowiedział zlękniony moim głosem. - Co się dzieje?
-Przyjedź po mnie , proszę. Max , chłopak mojej siostry, on, upił się... Pobił Mary ... I... Zaczął mnie obmacywać... - powiedziałam chlipiąc do słuchawki telefonu.
-Już jadę. - w tle słyszałam już odgłos odpalanego silnika. - Spakuj się, zatrzymasz się u ans na jakiś czas. - dodał Harry. - Za pięć minut u ciebie będę.
-Okej. Pa... - pożegnałam się , wkładając piżamę do torby.
Rozłączyłąm się.
Wpakowałam jeszcze kosmetyki, ciuchy i inne rzeczy.
Ktoś zapukał do moich drzwi.
-Kto tam? - odpowiedziałam. Nie otwierałam od razu, bo to mógł być Max.
-To ja , Harry. Otwórz. - kamień spadł mi z serca. Gdy wszedł do pokoju od razu się do niego przytuliłam.
-Cii... Już dobrze. - uspokajał mnie . - Jestem przy tobie.
Puściłam go.
-Chodźmy do ciebie. Nie chcę tu dłużej być . - powiedziałam przełykając łzy.
Kiedy zeszliśmy na dół, Max leżał nadal upity na kanapie.
-Jeśli jeszcze raz spotkam tego faceta, to nie ręczę za siebie. - powiedział rozzłoszczony Harry, kiedy weszliśmy do samochodu.
-Harry...
-No co? Mógł ci coś zrobić...
-Ale nie zrobił. Na szczęście. A tak w ogóle, dziękuję. Przyjeżdżasz tu na moje zawołanie, pozwalasz zamieszkać u siebie, a ja ci się tu użalam.
Nic nie odpowiedział.
Dojechaliśmy do jego domu.
-A Lou nie ma nic przeciwko ? - zapytałam Hazzę.
-Nie ma. - odpowiedział. - Jest ci wdzięczny, ze poznałaś go z Elizabeth. - uśmiechnął się do mnie.
-Może zostanę swatką... - zamyśliłam się teatralnie .
Roześmialiśmy się . Weszliśmy do domu.
Poszliśmy do pokoju Harry'ego.
Kiedy on się kąpał, ja rozpakowywałam swoje rzeczy.
-Harry, długo jeszcze? - dobijałam się do łazienki. Siedział już tam godzinę. A to niby dziewczyny długo przesiadują w łazience...
-Już wychodzę! - odkrzyknął.
Oczywiście, to "już" , trwało 10 minut .
-Dłużej się nie dało? - zapytałam ze śmiechem, kiedy się mijaliśmy.
Gdy już się wykąpałam i wróciłam do pokoju, Hazza już grzecznie spał.
Położyłam się obok niego, i oparta o jego tors usnęłam.

-------------------------------------------------------------------------------

sorry, jeśli są jakieś błędy, ale pisałam ten rozdzial w szkole . ; )
komentujcie, plz . ; )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz