wtorek, 8 stycznia 2013

Nowy blog! ;3


Hej kochani! 
Mam nadzieję, że ku uciesze większości z was, mam nowinkę ;3
No więc, założyłam nowego bloga, z nową historią i nowymi bohaterami :)
Nie będę wam tu opowiadać o czym/kim jest, ponieważ przeczytać to możecie w pierwszym poście na nowym blogu, mianowicie 'Bohaterowie'. 
Chciałabym, aby popularność tamtego była taka sama, jak tego, a może nawet większa ; >
No więc, to jest link:
/Victoria.

piątek, 21 grudnia 2012

Epilog + podziękowanie

-Oskarżona Veronica Macey zostaje skazana na 15 lat pozbawienia wolności za porwanie i więzienie pokrzywdzonej Nadine Wilson. Jej wspólnik i współsprawca - Nathan Macey zostaje skazany na 10 lat pozbawienia wolności, okolicznością łagodzącą jest to, że został zmuszony do przestępstwa przez oskarżoną.  - głos sędzi rozniósł się echem po całej sali.
 Pamiętacie moje porwanie? Veronica, ta psycho-fanka, która porwała mnie po to, aby Harry się do niej zbliżył (nie wiem, jakim sposobem to wymyśliła). No, więc to dziś jest sprawa o to uprowadzenie i więzienie mnie.  JA nie złożyłam tego pozwu, lecz taki obowiązek miała policja. Mogłam złożyć wniosek za trwały uszczerbek na zdrowiu, ale w pewnym sensie to, co się stało nie było dla mnie krzywdzące (pod względem bólu psychicznego), ponieważ podbudowało moją miłość z Harry'm. To prawda- wiele cierpiałam z powodu rozłąki z nim, choć go nie pamiętałam. Podświadomie, gdzieś tam w środku, wiedziałam,  że ktoś na mnie czeka. Ktoś, kto mnie kocha. I choć wiele razy próbowałam się poddać, nadal walczyłam.
 No i wywalczyłam. MY wywalczyliśmy.
Ja nadal kuleję, choć od tego wypadku minęły dwa miesiące. Ale i tak zrobiłam wielkie postępy przez to, że mam rehabilitacje. A, jak się okazało moją rehabilitantką jest Lexi(!), więc nie sprawiały one tyle trudu. Oczywiście w większości spraw (mimo mojego potwierdzenia, że sama sobie poradzę) pomaga mi Harry.
Spojrzałam na niego siedzącego obok mnie i trzymającego mnie za rękę. On, jakby instynktownie poczuł, że na niego patrzę i odwzajemnił spojrzenie oraz ścisnął moją dłoń.
-Już niedługo koniec. Zaraz wyjdziemy i będzie po wszystkim. Już nie będziesz musiała się nikogo bać. - szepnął mi do ucha.
Ale ja nie bałam się o siebie! To o ciebie się bałam! O nas! - chciałam wykrzyknąć, ale właśnie w tym momencie sędzia ogłosił koniec sprawy.
Wyszliśmy z sali na korytarz, gdzie czekali nasi przyjaciele. Danielle z Liam'em, Zayn z Annie, Lou z Ellie oraz Niall z Lexi (tak! Oni są razem!).
-I co? Jak poszło? Jest winna? - zasypywali nas pytaniami.
-Poszło w porządku, bo ta Veronica - Harry wymawiając ostatnie słowo skrzywił się, jakby poczuł coś nieprzyjemnego - przyznała się do winy. Dostała 15 lat, a ten jej współsprawca Nathan, czy jak mu tam, trochę się wykręcał, ale tak go zagadali, że w końcu wszystko powiedział i został skazany na 10 lat.
-No to sporo. Ale należało się im. Już nikomu nie pozwolimy nam ciebie zabrać. - Ellie zrobiła zatroskaną minę i mnie przytuliła.
 -Dobrze przynajmniej, że nie pamiętasz tego co robiła. To byłoby straszne. - dołączyła się do uścisku An.
Właśnie, moja pamięć. Nie odzyskałam jej, ale gdy widzę coś znajomego z czasu, którego nie pamiętam, mam jakieś deja-vu. Ale jakoś specjalnie nie biegam byle popadnie i tak dalej, żebym ją odzyskała. Nie zależy mi na niej, żyję teraźniejszością.
-Zbiorowe tulenie?! Huraaa! - wydarł się Louis i razem z resztą rzucili się na naszą trójkę.
-Dusicie! - próbowałam wykrzyknąć, ale wyszedł z tego tylko szept, bo nie miałam w płucach zbyt dużo powietrza.
Po chwili się ode mnie odkleili, bo Niall zaczął marudzić, że jest głodny, więc poszliśmy do Nando's.
Spędziliśmy tam 2-3 godziny, aż zrobiło się ciemno. Jedliśmy, rozmawialiśmy i  wygłupialiśmy się. Zamykali już restaurację, więc musieliśmy wyjść. Chłopcy wraz ze swoimi dziewczynami poszli do domu, a ja z Hazzą postanowiliśmy się przejść.
Szliśmy bez słów, lecz ta cisza nie była krępująca. Wsłuchiwałam się w oddechy i bicie serca Harry'ego. Doszliśmy do parku i skierowaliśmy się na ławeczkę.
-Harry? - wyszeptałam.
-Tak?
-Co tutaj się stało? - zapytałam.
-Znowu masz deja-vu? - kiwnęłam głową. - Często chodziliśmy tu na spacery.
-Mhm... Choć tego nie pamiętam, to czasami mam ochotę wrócić do tych czasów. Mogłam poruszać się normalnie, nie byłam kaleką. - westchnęłam i oparłam się o niego.
-Skarbie, pamiętasz co mówiłem? Dla mnie zawsze będziesz idealna. Najwspanialsza, najpiękniejsza. - wyszeptał mi we włosy.
-Zawsze? - droczyłam się z nim.
-Na wieki.

----------------------------------------------------------------

No więc, skarby to koniec. Historia Nadine i Harry'ego zamknięta. Już nie będziecie musieli wyczekiwać na kolejne rozdziały, stresować się czy Naddie sobie wszystko przypomni, czy wrócą do siebie z Hazzą. 
  Ja chciałabym Wam z całego serducha podziękować za to, że byliście ze mną od kwietnia (jejku, ile czasu minęło od kiedy zaczęłam pisać ;o ) aż do teraz. Wytrwaliście wszystkie przerwy, kiedy nie miałam weny lub dostępu do napisania kolejnego rozdziału. 
Wiele razy w moich oczach kręciła się łza, kiedy czytałam Wasze komentarze o tym, że mam talent, bo w siebie nie wierzyłam. A jednak coś stworzyłam. I tworzyć będę ZAWSZE. Nie wiem czy będą to typowe fanfic'i czy inne opowiadania. Nie wiem, czy będę to publikować. Ale historię Nad i Harry'ego zapamiętam na zawsze. 
Pragnę Wam podziękować za to, że pozwoliliście mi w siebie uwierzyć.

Mam pomysł, na kolejne opowiadanie o One Direction. Pomysłów u mnie masa, więc muszę sobie to wszystko najpierw uporządkować w głowie, a dopiero potem przelać to na papier (w tym wypadku na klawiaturę komputera ;> ).
  Jeśli chcecie utrzymać ze mną jakiś kontakt, to możecie napisać na facebook'a lub twitter'a :)
KOCHAM WAS NAJMOCNIEJ NA ŚWIECIE! ♥

/Victoria. 

środa, 19 grudnia 2012

Rozdział XXIX - ostatni.

  Harry zrobił oczy, jak pięciozłotówki.
-To... To ty nie spałaś? Słyszałaś wszystko co mówiłem?
Nie wiedziałam co mówić, więc wyszeptałam tylko krótkie "tak".
-Nie wierzę! Ja chyba śnię. Żartujesz, prawda? - zszedł z fotela i podszedł bliżej mnie, klękając na podłodze przy łóżku. - Ty i tak pewnie nic nie pamiętasz, więc co mamy zaczynać?
-Sam powiedziałeś. Już ci nie zależy na mojej pamięci, czy raczej jej braku. - chciał coś odpowiedzieć, ale nie dałam mu szansy dojścia do głosu. - Mi trudno bez kawałka duszy, ale nasza... - chciałam powiedzieć "miłość", ale podświadomie bałam się, jak on zareaguje. - nasze uczucie, ono to naprawi. Wierzysz?
-Ja... Sam nie wiem.
I właśnie to było to. To dziwne uczucie.
Odrzucenie.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że oczy zaszły mi łzami, próbującymi uwolnić się poprzez spłynięcie po moich policzkach.
-Nadine, nie płacz. - odezwał się, nieśmiało dotykając mojego polika, w momencie gdy spłynęła po nim pojedyncza łza. - Pozwól mi się wytłumaczyć. Powiedziałem, że nie wiem, bo sam cię kochałem i kochać będę, ale nie jestem pewien TWOICH uczuć. - z każdym jego słowem zbierała się we mnie tajemnicza siła dodająca mi odwagi. - Przez ten wypadek, ty wszystko o mnie zapomn...
Nie dokończył, bo "zatkałam" mu wargi swoimi całując go.
  Poczułam dawne bezpieczeństwo i przede wszystkim wielką ulgę, gdy najpierw delikatnie i nieśmiało go całowałam. Potem, gdy oddał pocałunek, przerodził się on w bardziej namiętny i gorętszy.
 Naparłam na jego usta z wielką siłą wylewając w niego swoją złość z powodu zaniku pamięci, ulgę, że znowu czuję jego zapach, dotyk i dłonie wędrujące po moich rękach, ramionach i plecach. Radość, bo czułam dawniej znane mi usta.
Oderwałam się na chwilę, by wziąć oddech, a bąbelki tlenu usadowione na moim języku uformowały się w jedno zdanie:
-Tak bardzo mi ciebie brakowało.
Tym razem to on pierwszy mnie subtelnie pocałował, ale zanim zdążyłam go odwzajemnić, przerwał mówiąc:
-Nie rozmawiajmy o przeszłości. Jesteśmy tu i teraz. Tylko my.
  Przybliżyłam swoją twarz do jego, lecz właśnie w tym momencie z mojego brzucha rozległo się burczenie.
-Ugh. Teraz? - spojrzałam się na dół próbując nawiązać kontakt z moim żołądkiem czemu towarzyszył gromki śmiech Styles'a.
-Zejdźmy na dół, tam na pewno coś zjemy, żeby zaspokoić potworka. - posłał mi swój olśniewający uśmiech.
-Dobrze, ale najpierw się przebiorę. - spojrzałam na swój T-shirt i poczułam kolejne dziwne uczucie, ale tym razem inne.
Podeszłam do lustra. Nie zwracałam uwagi na swoje poplątane włosy, bladą twarz i gołe nogi. Moją uwagę przykuła tylko niebieska bluzka ze SpongeBob'em.
Moje zaintrygowanie zauważył Loczasty.
-Coś się stało? - spytał stając za mną i przyglądając się naszemu (naszemu! Ah, jak to wspaniale brzmi!) odbiciu w lustrze.
-Ta bluzka... - wyszeptałam. - Mam jakieś déjà-vu. Jakbym już ją kiedyś widziała. Tylko nie wiem kiedy i gdzie...
-Użyłaś jej jako piżamy, kiedy pierwszy raz tu nocowałaś.
Zdziwiłam się i wytrzeszczyłam oczy.
-To my kiedyś coś ten?
-Nie, nie. - podniósł ręce w obronnym geście.
-To dobrze. Ale później mi o tym opowiesz, bo teraz chcę coś zjeść. - uśmiechnęłam się do niego i jeszcze raz przyjrzałam się dokładniej nam w lustrze. Nie umiałam ukrywać emocji, więc Harry znów coś wyczuł.
-Co jest? - zapytał.
-Nic... Po prostu dziwnie razem wyglądamy. Ty- jak jakiś grecki bóg, a ja- szara mysz. Blada, rozczochrana, te wory pod oczami i popękane usta!
-Dla mnie zawsze jesteś i będziesz idealna. - objął mnie w pasie, obrócił i pocałował mnie w czoło.
-Nawet wtedy, gdy będę stara i pomarszczona? - zapytałam patrząc mu w oczy.
-Nawet wtedy. - wyszeptał w moje usta całując mnie i szepcząc ciągle "Kocham cię".
Tak, a też go kocham. Bezgranicznie.

------------------------------------------------------

A więc, macie zakończoną historię Nadine i Harry'ego.
Pozostał jeszcze epilog, który dodam jutro lub pojutrze, obiecuję! :)
Nie będę się teraz rozpisywać w podziękowaniach, pojawią się przy epilogu.

JEŚLI TO CZYTASZ, A NIE CHCE CI SIĘ KOMENTOWAĆ, ZAZNASZ CHOĆ POD SPODEM CO SĄDZISZ O ROZDZIALE ;)
/Victoria xx

piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział XXVIII

{Nadine}
  Żyję?
Taak, możecie mnie teraz wyśmiać, ale dla mnie było to naprawdę trudne pytanie. Towarzyszyło mi dziwne uczucie lekkości, takie nadnaturalne.
Umarłam?
Ale... Słyszę jakieś stłumione głosy. Czyli, że żyję?
Nie, nie. Byłam pewna, że wczoraj (a nie kilka dni lub lat temu?) widziałam jakiegoś anioła.
Nie "jakiegoś", ale CUDOWNEGO anioła!
Jak wyglądał? Pamiętam tylko hipnotyzująco zielone oczy i burzę ciemnych loków. Oraz wspaniały, zachrypnięty uwodzący głos.
Albo umarłam albo mam schizofrenię i halucynacje.
Moje rozmyślania przerwała dochodząca nie wiem skąd rozmowa.
-Powtarzam wam po raz kolejny: nie śledziłem jej, przecież wyszedłem wcześniej! Myślałem, że została z wami. Więc, tak jak co wieczór... - napawałam się rozpoznanym anielskim głosem nie dając po sobie poznać, że się obudziłam, lecz przerwał mu inny.
-Co wieczór wychodzisz tylko po to, żeby pospacerować?
-Uff... Myśleliśmy, że się upijasz w cztery dupy albo masz jakąś laskę! - kolejny głos, który zakłócał mi wsłuchiwanie się w Mojego Anioła. Ghr.
-Dajcie mu skończyć! - odezwał się kolejny, też znajomy głos z mocnym brytyjskim akcentem, który zachował się w mojej (i tak już wybrakowanej) pamięci.
-No więc, jak co wieczór wyszedłem na świeże powietrze, nieumyślnie kierując się w stronę tego strumyku. - kontynuował Mój Anioł. - Zobaczyłem jakąś postać chwiejącą się stojąc na kamieniu. Już z daleka było widać, że ten ktoś był strasznie pijany. Jak się potem okazało, była to Nadine. - chłopak nadal opowiadał co działo się wczorajszej nocy, a ja bez uwagi CO mówi, tylko słuchałam Jego głosu. Nie zwracałam uwagi na poszczególne wyrazy, po prostu słuchałam.
Mówił o jakiejś Nadine... Skądś kojarzyłam to imię...
Boże Święty! Przecież JA tak miałam na imię!
Serio, chyba naprawdę stało mi się coś z głową.
Nie mogłam skupić się na rozumnym myśleniu, bo dochodziły do mnie kolejne strzępki rozmów.
-... już śpi?
-Koło jedenastu godzin - teraz odezwała się jakaś dziewczyna, której głos także pamiętałam.
-Powinna już wytrzeźwieć - to ja piłam? - Możemy ją obudzić.
-Nie. - teraz znowu Anioł. - Wątpię, żeby była całkowicie trzeźwa. Tych butelek było mnóstwo. Wierz mi, nawet JA nigdy tyle nie wypiłem. Bynajmniej nie przypominam sobie.
-No cóż, to może chodźmy, niech śpi spokojnie.
-Idźcie. Ja tu zostanę, gdyby się obudziła. Nie chcę, żeby była wtedy sama. - odezwał się Anioł (teraz coś kojarzę, że miał imię coś na "H". Henry? Nie. Ha... Harry! Ale dla mnie i tak pozostanie Aniołem. Moim Aniołem).
-Jak chcesz.
Ciche odgłosy kroków, trzaśnięcie drzwiami. Stęk sprężyn, jakby ktoś siadał na fotelu. I cichy szept Mojego Anioła/Harry'ego.
-Mogłabyś się już obudzić. Cierpię, gdy nie mogę cię usłyszeć, dotknąć. Już nie zależy mi na tym, abyś sobie mnie przypomniała. Nie musisz mnie pamiętać. Nasza miłość nadal trwa, wierzę w to. Ona wszystko zwalczy i wygramy - kiedy tego słuchałam, pod moimi powiekami zbierały się łzy, a w gardle rosła gula. - Tylko się obudź. Zaczniemy to wszystko od nowa.
Poczułam, że serce mi bije oszalałe, jakbym zamiast niego miała małego koliberka trzepoczącego skrzydełkami.
Może pożałuję, że to mówię/myślę, ale go po prostu kocham.
To jest miłość.
W końcu umarłam, nie ma czego ryzykować, więc odchrząknęłam, odwróciłam się do Harry'ego i wyszeptałam:
-To od czego zaczniemy, Aniele?

------------------------------------------------------------

Powróciłam do świata żywych! Dostałam weny z powodu negatywnych emocji, co sprawia, że kiedy piszę, wyłączam się ze świata i moja ręka sama pisze. I wtedy takie rozdziały mi się podobają. A z końcówki jestem naprawdę dumna :)
Także, spodziewajcie się końca historii Nadine i Harry'ego, bo wszystko zaczyna się układać.
Kocham Was!
Victoria

PS: Dziękuję Wam za dwie nominacje do Liebster Awards, czy jak to się nazywa, ale nie bawię się w takie zabawy, choć pochlebia mi to ;)

środa, 7 listopada 2012

Rozdział XXVII

      {Nadine}
   
  Usłyszałam jakiś głos. Brzmiał znajomo, ale pod jakimś względem obco.
Cofnęłam nogę i odwróciłam się w stronę, od której on dochodził. Było ciemno, więc zauważyłam tylko ciemną sylwetkę.
-Kim jesteś? - wyszeptałam.
Zamiast odpowiedzieć przybliżył się i zmienił temat.
-Nadine, piłaś coś? - zapytał mnie anielski zniewalający głos.
-Troszeczkę. - odpowiedziałam. Cudem, bo strasznie szumiało mi w głowie.
-Troszeczkę, to znaczy ile? - podniósł leżące u jego stóp butelki.
  Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie mogłam utrzymać równowagi. Chyba dlatego, że byłam pijana i/lub stałam nie opierając się na kulach.
Poczułam, jak spadam. Czekałam, aż uderzę w twardą ziemię, ale zamiast tego poczułam, jakbym leżała na czymś miękkim.
Tajemniczy Chłopak mnie złapał i trzymał na rękach. Dopiero teraz uważnie się mu przyjrzałam, bo księżyc oświetlił jego twarz. Tak samo, jak głos - kojarzyłam jego twarz, ale nie wiedziałam skąd.
  Czułam się dziwnie. Byłam pewna, że spadłam. Potwierdzało to towarzyszące mi uczucie lekkości, tak jakbym leciała.
-Czy ja już umarłam? - zapytałam. - A ty jesteś aniołem?
Skojarzył mi się z tym właśnie stworzeniem, bo z wyglądu przypominał boga z jakichś greckich rzeźb. Loki okalały twarz o idealnych rysach. Teraz, kiedy jego usta wykrzywiły się w kpiącym uśmiechu, na policzkach ukazały się urocze dołeczki.
-Nie nadawałbym się na niego. Jestem Harry. - odpowiedział, na co z mojej strony zapadła pytająca cisza. - Znowu mnie nie pamiętasz? To chyba jakieś fatum. - spuścił głowę Mój Anioł.
-Hmm...-zastanowiłam się co powiedzieć. - Biorąc pod uwagę to, że piłam i, że już - chyba - nie żyję, to raczej nie możliwe, abym pamiętała anioła, bo one nie objawiają się ludziom. - nie panowałam nad tym co mówię, więc mogło to być pokręcone.
-Nadine, gadasz  jakieś bzdury. Zaniosę cię do domu, a kiedy wytrzeźwiejesz to porozmawiamy. Teraz możesz spróbować zasnąć - poradził mi Anioł czy, jak wolicie Harry.
-I chyba tak zrobię. - ziewnęłam. - Dobranoc Mój Aniele.
                                              *                                  *                                      *
      {Harry}
  Niektórzy stwierdziliby, że po tym o czym się dowiedziałem, załamałbym się jeszcze bardziej. W końcu, po raz kolejny moja dziewczyna (w tej sytuacji, raczej była) znowu mnie nie pamięta.
Ale dla mnie było ważne teraz to, że trzymam Ją na rękach. Mojego Anioła - przemknęło mi przez głowę. To, że mnie tak nazwała było przyczyną tego, że sporo wypiła, ale dla mnie ona własnie taka była. Aniołem. Kruchą istotą, dla której żyję.
  Nie ważne, że mnie nie pamiętała. Przestało mi zależeć na tym, aby w końcu przypomniała sobie swoje poprzednie życie i mnie. Ważne było, że powoli rozpalała się we mnie iskierka nadziei na to, że nasze dusze znowu się połączą.

----------------------------------------
Jejjku, długo mnie tutaj nie było... Więc zrekompensuję się Wam tym, że dodam rozdział szybciej, czyli jeszcze w tym tygodniu jeśli będzie dużo komentarzy :)
W tym rozdziale nie działo się za dużo, i jest trochę krótkawy, ale dowiedzieliście się o tym, co Harry teraz czuje. Jak widzicie - tylko Wam zależy na tym, żeby Naddie przypomniała sobie o przeszłości. No, oczywiście - jej także :)
Zbliża się koniec tego wątku, a co za tym idzie - koniec opowiadania. Jak myślicie, jak się zakończy? :)
Do następnego! ♥
/Victoria.

piątek, 12 października 2012

Rozdział XXVI

    {Nadine}
 
Taa... Do pokoju? No co ty nie powiesz, Nadine...
Ale do którego, hmm? No właśnie.
Cholerna amnezja.
  Po dłuższej chwili stania w bezruchu na korytarzu, postanowiłam wyjść na dwór, nad strumyk.
 Cicho, jak tylko mogłam z tymi kulami, tak aby nikt mnie nie usłyszał, zeszłam po schodach na parter. Podeszłam do drzwi, po drodze zabierając z wieszaka kurtkę. Uff... Udało...
-Naddie? A ty gdzie się wybierasz? Jest już 20.
...się, prawie.
 Liam pojawił się w holu. No, oczywiście "Tatuś" musi mnie pilnować?! W środku wszystko się we mnie gotowało, obchodzili się ze mną, jak z dzieckiem. Udało mi się (na szczęście) zachować spokój.
-Li, przecież znam Londyn. Nie zgubię się. A po za tym, mam 18 lat.
-Ale... - nie dokończył, bo przerwała mu Mary. Ta też pewnie się będzie czepiać. Cholerna siostrzyczka.
-Daj jej spokój. Widzisz, że jest na skraju wytrzymałości psychicznej. Niech w końcu odpocznie od tego wszystkiego.
Ooo... Nie tym razem. Pudło.
Liam znowu zaczął się spierać, nie chcąc przyglądać się temu, wyszłam.
Uderzyła we mnie fala powietrza. Tak, tego własnie potrzebowałam.
Powoli krocząc dopadała  mnie fala smutku.
  Te zielone oczy... Ta iskierka nadziei w nich... I to wszystko przeze mnie. To przeze mnie  Harry się załamał, to przeze mnie żaden z chłopaków i ich dziewczyn nie ma dla siebie chwili prywatności, bo muszą mnie niańczyć.
Niekontrolowanie moje nogi poprowadziły mnie do sklepu z alkoholem. Czy tego właśnie potrzebowałam? Upicia się i bycia jak jakaś nastolatka w depresji? Kłóciły się we mnie dwie Nadine. Ta pierwsza - odpowiedzialna - zaczęła wygłaszać mi morały, co może się stać, kiedy będę pijana. Ta druga ją uciszała.
Pieprzyć odpowiedzialność.
  Otwierając drzwi zabrzęczały nade mną dzwoneczki. Myślałam, ze takie coś, to tylko w "spożywczakach", a tu BAM!
  Widzisz, nawet się jeszcze nie napiłaś, a już myślisz, jak pijana! Przyjmujesz antybiotyki, nie możesz pić! - prawiła mi kazania ta odpowiedzialna.
-Zamknij się się. - powiedziałam sama do siebie(?).
-Coś panience podać? Nie pomyliła się panienka czasem? Nie wyglądasz, jak dziewczyna, która pije. - odezwał się staruszek stojący za ladą.
Trzeba w końcu obalić mit o grzecznych dziewczynkach, prawda?
-Tak, dobrze trafiłam. Coś mocnego proszę. Bardzo mocnego.
  Już po chwili, z kilkoma butelkami w rękach, zbliżałam się do tego feralnego strumyku.

     {Harry}
   Już od kilku dni chodziłem w to miejsce. Jak każda rzecz, wywoływało we mnie smutek, ale przywoływało także walę wspomnień. Tych pozytywnych.
Mimo tego, że znajdywało się ono blisko centrum miasta, było całkowicie odseparowane od tłoku i hałasu, co sprawiało, że stawało się ono wręcz magiczne. To tutaj zobaczyłem po raz pierwszy Jej hipnotyzujące, niebieskie tęczówki. Kiedy spojrzało się zaś w jej źrenice, reszta świata przestawała istnieć. Nie można było się od nich oderwać, były jak bez dna.
   Dziś także je ujrzałem, lecz nie były takie, jak kiedyś. Tęczówki zdawały się wyblaknąć, a źrenice pokrywała zamglona "błonka". Ale nadal była piękna. Mimo tego, że jej twarz pokrywały bruzdy od blizn, nieudolnie zamaskowane makijażem, i mimo tego, że strasznie schudła i była trupio blada.
    Zbliżałem się już do tego miejsca, gdzie w ten pamiętny dzień siedziała. Był to duży, płaski kamień tuż przy brzegu. Dno było tam najgłębsze i w tamtym miejscu nie przypominał zwykłego strumyku, ale prawdziwą rzekę. Prąd był tam tak mocny, że nawet z odległości 50 m było słychać szum wody.
  Dopiero teraz zauważyłem, że ktoś stoi na głazie.
Podszedłem bliżej tak, że mogłem po sylwetce poznać, że to młoda kobieta. Skądś ją kojarzyłem, choć nadal nie ujrzałem jej twarzy. Ta kurtka i kule oparte o brzeg kamienia...
Nagle dziewczyna zaczęła płakać i krzyczeć w stronę gwieździstego nieba.
-Wszystko spieprzyłam! Wszystko. Każdy przeze mnie cierpi! Mamo, tato! Idę do Was... - dziewczyna podniosła nogę w gipsie.
Rozpoznawałem ten głos.
-Nadine! Nadine, nie skacz!

--------------------------------------------

No i macie kolejny ;)
Wiem, jest trochę smutny, ale według mnie, nawet w porządku wyszedł.
Komentujcie i piszcie co myślicie!
Do następnego ♥

/Victoria xx

niedziela, 7 października 2012

Rozdział XXV

  Nie udało się. Już na początku wszystko się wali.
Chodziliśmy wzdłuż tego strumyku, w tę i z powrotem, przez dwie godziny i nie przypomniałam sobie ani jednej  sekundy z tamtego dnia.
Teraz pewnie każdy dziwiłby się, że nie pamiętam nic z tamtego okresu czasu, ale wiem, jak dotrzeć do tego miejsca.
Po prostu, w to miejsce chodziłam zawsze, kiedy zdarzyło się coś ważnego, a skoro tego dnia zginęli moi rodzice, to logiczne, że tam byłam.
Teraz następne pytanie. Mnie także ono gnębiło.
Dlaczego akurat od tego dnia?
Lekarz  wytłumaczył mi to dopiero cztery dni po przebudzeniu.
  Istnieje kilka rodzai amnezji. Najczęściej spotykana, to amnezja całkowita. Człowiek traci wszystkie wspomnienia. Nie tylko wydarzenia, na przykład poznanie kogoś, ale także zapomina, jak się pisze, czyta. W takich przypadkach ludzie przypominają sobie wszystko dopiero po kilku latach. Drugi przypadek to amnezja częściowa, której istnieją dwie odmiany. Pierwsza to taka, w którym człowiek nie ma wspomnień wydarzeń, ale posiada podstawowe umiejętności. Pamięć odzyskuje stopniowo. Pozostała, to taki rodzaj amnezji, jaki masz ty. W tym przypadku nie pamięta się nic z pewnego okresu. Zazwyczaj ostatnim wspomnieniem jest czas przed jakimś ważnym wydarzeniem. Ale tylko nie liczni odzyskują pamięć.
  A ja naprawdę chcę ją odzyskać. Nie tylko ze względu na litość, na to, że żal mi Harry'ego.
Zycie to nie ciągły romans, nie wszystko to miłość. Bo nie można kochać, bez kawałka duszy. Ba! Nie można normalnie funkcjonować bez choćby jednej setnej duszy. Bo życie bez wspomnień, to jak życie bez kochania czegoś. Nie musi być to osoba. Niektórzy ludzie  żyją tylko po to, aby pisać lub malować. Bez względu na to, czy serce chce bliskości, która nie jest zapewniona, bez względu na ludzi. Tworzą tylko po to, żeby w ich życiu był choć jeden promyczek słońca. Będzie on wzrastał, do sporej ilości i wielkości, ale nigdy nie będzie to prawdziwe słońce. Jedynie jego złudzenie.
                                           *                     *                     *
  Ja czuję się tak teraz. Czuję coś, co ciągnie mnie do mojej połówki, nie serca, ale duszy. Bo ja i Harry byliśmy błąkającymi się złudzeniami ciał, szukających swoich dusz, które były gdzieś tam w przestrzeni, razem. I w końcu po kilkunastu latach, kiedy ich ciała dojrzały na tyle, aby się odnaleźć w postaci fizycznej, dusze się rozłączyły, aby powrócić do swoich ciał, które podczas ich nieobecności żyły jak we śnie.
Te dusze w swoich ciałach w końcu się odnalazły i połączyły w jedność na ziemi, aby przetrwać wieki.
Lecz ta błogość nie trwała długo.
Inna błąkająca się dusza postanowiła wkraść się w ich życie. Odebrała część ich świata.
I dusze już nie są razem. Chociaż wiedzą o istnieniu tej drugiej,  to coś staje im na drodze. Oddziela je niewidzialny mur, ale ich aury są tak jasne i tak potężne , że nadal się nie poddawają i żyją przebłyskiem przeszłości. Wzniecają w sobie iskierkę nadziei , która kiedyś połączy się w jeden ogień.
Wtedy nic już nie stanie na drodze do wiecznej miłości.
                                          *                       *                        *
  Tak wyglądało moje pierwsze odczucie, kiedy po długiej przerwie znowu Go zobaczyłam.
Kiedy wchodziliśmy do domu On chyba wychodził, bo się z Nim zderzyłam. Spojrzeliśmy sobie w oczy. I... znowu coś we mnie drgnęło. W tych przepełnionych bólem i smutkiem oczach, zobaczyłam iskierkę nowej miłości.
  Oczywiście byłam tak zdezorientowana , że zachowałam się, jak głupawa nastolatka i wybąkałam tylko głupie "Przepraszam" .
W dodatku się zająkałam!
Normalnie jak w jakiejś telenoweli...
Oczywiście, romanse mówią prawdę, bo takie rzeczy naprawdę dzieją się podczas jednej sekundy.
  Dalsze powitania były o wiele milsze, lecz i tak nie poprawiły mi humoru.
Bez mojej decyzji urządzono małe przyjęcie powitalne. Oprócz domowników zjawiła się także moja siostra i Annie. Ktoś przyrządził jakieś smacznie wyglądające potrawy, na które tęsknie spoglądał Niall.
-Okej Nialler, głodomorze, możesz już zacząć jeść. - powiedziałam, kiedy już wyplątałam się z tych wszystkich uścisków.
Blondynek - choć nie wiem czy nadal taki blond, bo ten kolor miał teraz już tylko na końcówkach włosów - usiadł do stołu i już po chwili słychać było tylko odgłos mlaskania i przeżuwania.
-Stary, weź, bo nie starczy dla wszystkich. - powiedział Lou do Niall'a, kiedy wszyscy siedzieliśmy już przy stole.
-"Stary", jesteś starszy ode mnie. - odgryzł się ten przeżuwający.
-Pod względem umysłu raczej nie. - dopowiedział Zayn.
  Chłopcy zaczęli się sprzeczać, a Daddy ich karcić. Nie chciało mi się ich kłótni, więc zwróciłam się ku dziewczynom.
-Dlaczego Harry wyszedł? - zapytałam An sięgając po sałatkę.
-Hmm... Jakby to powiedzieć... On chyba nie chciał cię widzieć.
Słysząc to odłożyłam miskę.
-Wiecie co? Straciłam apetyt. Pójdę już do pokoju.

---------------------------

No to mamy dwudziesty-piąty.
Mam nadzieję, że ktoś to w ogóle czyta.
Ten rozdział jest taki ponury, bo odzwierciedla moje samopoczucie od kilku dni.
Do następnego!

/Victoria ♥