piątek, 21 grudnia 2012

Epilog + podziękowanie

-Oskarżona Veronica Macey zostaje skazana na 15 lat pozbawienia wolności za porwanie i więzienie pokrzywdzonej Nadine Wilson. Jej wspólnik i współsprawca - Nathan Macey zostaje skazany na 10 lat pozbawienia wolności, okolicznością łagodzącą jest to, że został zmuszony do przestępstwa przez oskarżoną.  - głos sędzi rozniósł się echem po całej sali.
 Pamiętacie moje porwanie? Veronica, ta psycho-fanka, która porwała mnie po to, aby Harry się do niej zbliżył (nie wiem, jakim sposobem to wymyśliła). No, więc to dziś jest sprawa o to uprowadzenie i więzienie mnie.  JA nie złożyłam tego pozwu, lecz taki obowiązek miała policja. Mogłam złożyć wniosek za trwały uszczerbek na zdrowiu, ale w pewnym sensie to, co się stało nie było dla mnie krzywdzące (pod względem bólu psychicznego), ponieważ podbudowało moją miłość z Harry'm. To prawda- wiele cierpiałam z powodu rozłąki z nim, choć go nie pamiętałam. Podświadomie, gdzieś tam w środku, wiedziałam,  że ktoś na mnie czeka. Ktoś, kto mnie kocha. I choć wiele razy próbowałam się poddać, nadal walczyłam.
 No i wywalczyłam. MY wywalczyliśmy.
Ja nadal kuleję, choć od tego wypadku minęły dwa miesiące. Ale i tak zrobiłam wielkie postępy przez to, że mam rehabilitacje. A, jak się okazało moją rehabilitantką jest Lexi(!), więc nie sprawiały one tyle trudu. Oczywiście w większości spraw (mimo mojego potwierdzenia, że sama sobie poradzę) pomaga mi Harry.
Spojrzałam na niego siedzącego obok mnie i trzymającego mnie za rękę. On, jakby instynktownie poczuł, że na niego patrzę i odwzajemnił spojrzenie oraz ścisnął moją dłoń.
-Już niedługo koniec. Zaraz wyjdziemy i będzie po wszystkim. Już nie będziesz musiała się nikogo bać. - szepnął mi do ucha.
Ale ja nie bałam się o siebie! To o ciebie się bałam! O nas! - chciałam wykrzyknąć, ale właśnie w tym momencie sędzia ogłosił koniec sprawy.
Wyszliśmy z sali na korytarz, gdzie czekali nasi przyjaciele. Danielle z Liam'em, Zayn z Annie, Lou z Ellie oraz Niall z Lexi (tak! Oni są razem!).
-I co? Jak poszło? Jest winna? - zasypywali nas pytaniami.
-Poszło w porządku, bo ta Veronica - Harry wymawiając ostatnie słowo skrzywił się, jakby poczuł coś nieprzyjemnego - przyznała się do winy. Dostała 15 lat, a ten jej współsprawca Nathan, czy jak mu tam, trochę się wykręcał, ale tak go zagadali, że w końcu wszystko powiedział i został skazany na 10 lat.
-No to sporo. Ale należało się im. Już nikomu nie pozwolimy nam ciebie zabrać. - Ellie zrobiła zatroskaną minę i mnie przytuliła.
 -Dobrze przynajmniej, że nie pamiętasz tego co robiła. To byłoby straszne. - dołączyła się do uścisku An.
Właśnie, moja pamięć. Nie odzyskałam jej, ale gdy widzę coś znajomego z czasu, którego nie pamiętam, mam jakieś deja-vu. Ale jakoś specjalnie nie biegam byle popadnie i tak dalej, żebym ją odzyskała. Nie zależy mi na niej, żyję teraźniejszością.
-Zbiorowe tulenie?! Huraaa! - wydarł się Louis i razem z resztą rzucili się na naszą trójkę.
-Dusicie! - próbowałam wykrzyknąć, ale wyszedł z tego tylko szept, bo nie miałam w płucach zbyt dużo powietrza.
Po chwili się ode mnie odkleili, bo Niall zaczął marudzić, że jest głodny, więc poszliśmy do Nando's.
Spędziliśmy tam 2-3 godziny, aż zrobiło się ciemno. Jedliśmy, rozmawialiśmy i  wygłupialiśmy się. Zamykali już restaurację, więc musieliśmy wyjść. Chłopcy wraz ze swoimi dziewczynami poszli do domu, a ja z Hazzą postanowiliśmy się przejść.
Szliśmy bez słów, lecz ta cisza nie była krępująca. Wsłuchiwałam się w oddechy i bicie serca Harry'ego. Doszliśmy do parku i skierowaliśmy się na ławeczkę.
-Harry? - wyszeptałam.
-Tak?
-Co tutaj się stało? - zapytałam.
-Znowu masz deja-vu? - kiwnęłam głową. - Często chodziliśmy tu na spacery.
-Mhm... Choć tego nie pamiętam, to czasami mam ochotę wrócić do tych czasów. Mogłam poruszać się normalnie, nie byłam kaleką. - westchnęłam i oparłam się o niego.
-Skarbie, pamiętasz co mówiłem? Dla mnie zawsze będziesz idealna. Najwspanialsza, najpiękniejsza. - wyszeptał mi we włosy.
-Zawsze? - droczyłam się z nim.
-Na wieki.

----------------------------------------------------------------

No więc, skarby to koniec. Historia Nadine i Harry'ego zamknięta. Już nie będziecie musieli wyczekiwać na kolejne rozdziały, stresować się czy Naddie sobie wszystko przypomni, czy wrócą do siebie z Hazzą. 
  Ja chciałabym Wam z całego serducha podziękować za to, że byliście ze mną od kwietnia (jejku, ile czasu minęło od kiedy zaczęłam pisać ;o ) aż do teraz. Wytrwaliście wszystkie przerwy, kiedy nie miałam weny lub dostępu do napisania kolejnego rozdziału. 
Wiele razy w moich oczach kręciła się łza, kiedy czytałam Wasze komentarze o tym, że mam talent, bo w siebie nie wierzyłam. A jednak coś stworzyłam. I tworzyć będę ZAWSZE. Nie wiem czy będą to typowe fanfic'i czy inne opowiadania. Nie wiem, czy będę to publikować. Ale historię Nad i Harry'ego zapamiętam na zawsze. 
Pragnę Wam podziękować za to, że pozwoliliście mi w siebie uwierzyć.

Mam pomysł, na kolejne opowiadanie o One Direction. Pomysłów u mnie masa, więc muszę sobie to wszystko najpierw uporządkować w głowie, a dopiero potem przelać to na papier (w tym wypadku na klawiaturę komputera ;> ).
  Jeśli chcecie utrzymać ze mną jakiś kontakt, to możecie napisać na facebook'a lub twitter'a :)
KOCHAM WAS NAJMOCNIEJ NA ŚWIECIE! ♥

/Victoria. 

środa, 19 grudnia 2012

Rozdział XXIX - ostatni.

  Harry zrobił oczy, jak pięciozłotówki.
-To... To ty nie spałaś? Słyszałaś wszystko co mówiłem?
Nie wiedziałam co mówić, więc wyszeptałam tylko krótkie "tak".
-Nie wierzę! Ja chyba śnię. Żartujesz, prawda? - zszedł z fotela i podszedł bliżej mnie, klękając na podłodze przy łóżku. - Ty i tak pewnie nic nie pamiętasz, więc co mamy zaczynać?
-Sam powiedziałeś. Już ci nie zależy na mojej pamięci, czy raczej jej braku. - chciał coś odpowiedzieć, ale nie dałam mu szansy dojścia do głosu. - Mi trudno bez kawałka duszy, ale nasza... - chciałam powiedzieć "miłość", ale podświadomie bałam się, jak on zareaguje. - nasze uczucie, ono to naprawi. Wierzysz?
-Ja... Sam nie wiem.
I właśnie to było to. To dziwne uczucie.
Odrzucenie.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że oczy zaszły mi łzami, próbującymi uwolnić się poprzez spłynięcie po moich policzkach.
-Nadine, nie płacz. - odezwał się, nieśmiało dotykając mojego polika, w momencie gdy spłynęła po nim pojedyncza łza. - Pozwól mi się wytłumaczyć. Powiedziałem, że nie wiem, bo sam cię kochałem i kochać będę, ale nie jestem pewien TWOICH uczuć. - z każdym jego słowem zbierała się we mnie tajemnicza siła dodająca mi odwagi. - Przez ten wypadek, ty wszystko o mnie zapomn...
Nie dokończył, bo "zatkałam" mu wargi swoimi całując go.
  Poczułam dawne bezpieczeństwo i przede wszystkim wielką ulgę, gdy najpierw delikatnie i nieśmiało go całowałam. Potem, gdy oddał pocałunek, przerodził się on w bardziej namiętny i gorętszy.
 Naparłam na jego usta z wielką siłą wylewając w niego swoją złość z powodu zaniku pamięci, ulgę, że znowu czuję jego zapach, dotyk i dłonie wędrujące po moich rękach, ramionach i plecach. Radość, bo czułam dawniej znane mi usta.
Oderwałam się na chwilę, by wziąć oddech, a bąbelki tlenu usadowione na moim języku uformowały się w jedno zdanie:
-Tak bardzo mi ciebie brakowało.
Tym razem to on pierwszy mnie subtelnie pocałował, ale zanim zdążyłam go odwzajemnić, przerwał mówiąc:
-Nie rozmawiajmy o przeszłości. Jesteśmy tu i teraz. Tylko my.
  Przybliżyłam swoją twarz do jego, lecz właśnie w tym momencie z mojego brzucha rozległo się burczenie.
-Ugh. Teraz? - spojrzałam się na dół próbując nawiązać kontakt z moim żołądkiem czemu towarzyszył gromki śmiech Styles'a.
-Zejdźmy na dół, tam na pewno coś zjemy, żeby zaspokoić potworka. - posłał mi swój olśniewający uśmiech.
-Dobrze, ale najpierw się przebiorę. - spojrzałam na swój T-shirt i poczułam kolejne dziwne uczucie, ale tym razem inne.
Podeszłam do lustra. Nie zwracałam uwagi na swoje poplątane włosy, bladą twarz i gołe nogi. Moją uwagę przykuła tylko niebieska bluzka ze SpongeBob'em.
Moje zaintrygowanie zauważył Loczasty.
-Coś się stało? - spytał stając za mną i przyglądając się naszemu (naszemu! Ah, jak to wspaniale brzmi!) odbiciu w lustrze.
-Ta bluzka... - wyszeptałam. - Mam jakieś déjà-vu. Jakbym już ją kiedyś widziała. Tylko nie wiem kiedy i gdzie...
-Użyłaś jej jako piżamy, kiedy pierwszy raz tu nocowałaś.
Zdziwiłam się i wytrzeszczyłam oczy.
-To my kiedyś coś ten?
-Nie, nie. - podniósł ręce w obronnym geście.
-To dobrze. Ale później mi o tym opowiesz, bo teraz chcę coś zjeść. - uśmiechnęłam się do niego i jeszcze raz przyjrzałam się dokładniej nam w lustrze. Nie umiałam ukrywać emocji, więc Harry znów coś wyczuł.
-Co jest? - zapytał.
-Nic... Po prostu dziwnie razem wyglądamy. Ty- jak jakiś grecki bóg, a ja- szara mysz. Blada, rozczochrana, te wory pod oczami i popękane usta!
-Dla mnie zawsze jesteś i będziesz idealna. - objął mnie w pasie, obrócił i pocałował mnie w czoło.
-Nawet wtedy, gdy będę stara i pomarszczona? - zapytałam patrząc mu w oczy.
-Nawet wtedy. - wyszeptał w moje usta całując mnie i szepcząc ciągle "Kocham cię".
Tak, a też go kocham. Bezgranicznie.

------------------------------------------------------

A więc, macie zakończoną historię Nadine i Harry'ego.
Pozostał jeszcze epilog, który dodam jutro lub pojutrze, obiecuję! :)
Nie będę się teraz rozpisywać w podziękowaniach, pojawią się przy epilogu.

JEŚLI TO CZYTASZ, A NIE CHCE CI SIĘ KOMENTOWAĆ, ZAZNASZ CHOĆ POD SPODEM CO SĄDZISZ O ROZDZIALE ;)
/Victoria xx

piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział XXVIII

{Nadine}
  Żyję?
Taak, możecie mnie teraz wyśmiać, ale dla mnie było to naprawdę trudne pytanie. Towarzyszyło mi dziwne uczucie lekkości, takie nadnaturalne.
Umarłam?
Ale... Słyszę jakieś stłumione głosy. Czyli, że żyję?
Nie, nie. Byłam pewna, że wczoraj (a nie kilka dni lub lat temu?) widziałam jakiegoś anioła.
Nie "jakiegoś", ale CUDOWNEGO anioła!
Jak wyglądał? Pamiętam tylko hipnotyzująco zielone oczy i burzę ciemnych loków. Oraz wspaniały, zachrypnięty uwodzący głos.
Albo umarłam albo mam schizofrenię i halucynacje.
Moje rozmyślania przerwała dochodząca nie wiem skąd rozmowa.
-Powtarzam wam po raz kolejny: nie śledziłem jej, przecież wyszedłem wcześniej! Myślałem, że została z wami. Więc, tak jak co wieczór... - napawałam się rozpoznanym anielskim głosem nie dając po sobie poznać, że się obudziłam, lecz przerwał mu inny.
-Co wieczór wychodzisz tylko po to, żeby pospacerować?
-Uff... Myśleliśmy, że się upijasz w cztery dupy albo masz jakąś laskę! - kolejny głos, który zakłócał mi wsłuchiwanie się w Mojego Anioła. Ghr.
-Dajcie mu skończyć! - odezwał się kolejny, też znajomy głos z mocnym brytyjskim akcentem, który zachował się w mojej (i tak już wybrakowanej) pamięci.
-No więc, jak co wieczór wyszedłem na świeże powietrze, nieumyślnie kierując się w stronę tego strumyku. - kontynuował Mój Anioł. - Zobaczyłem jakąś postać chwiejącą się stojąc na kamieniu. Już z daleka było widać, że ten ktoś był strasznie pijany. Jak się potem okazało, była to Nadine. - chłopak nadal opowiadał co działo się wczorajszej nocy, a ja bez uwagi CO mówi, tylko słuchałam Jego głosu. Nie zwracałam uwagi na poszczególne wyrazy, po prostu słuchałam.
Mówił o jakiejś Nadine... Skądś kojarzyłam to imię...
Boże Święty! Przecież JA tak miałam na imię!
Serio, chyba naprawdę stało mi się coś z głową.
Nie mogłam skupić się na rozumnym myśleniu, bo dochodziły do mnie kolejne strzępki rozmów.
-... już śpi?
-Koło jedenastu godzin - teraz odezwała się jakaś dziewczyna, której głos także pamiętałam.
-Powinna już wytrzeźwieć - to ja piłam? - Możemy ją obudzić.
-Nie. - teraz znowu Anioł. - Wątpię, żeby była całkowicie trzeźwa. Tych butelek było mnóstwo. Wierz mi, nawet JA nigdy tyle nie wypiłem. Bynajmniej nie przypominam sobie.
-No cóż, to może chodźmy, niech śpi spokojnie.
-Idźcie. Ja tu zostanę, gdyby się obudziła. Nie chcę, żeby była wtedy sama. - odezwał się Anioł (teraz coś kojarzę, że miał imię coś na "H". Henry? Nie. Ha... Harry! Ale dla mnie i tak pozostanie Aniołem. Moim Aniołem).
-Jak chcesz.
Ciche odgłosy kroków, trzaśnięcie drzwiami. Stęk sprężyn, jakby ktoś siadał na fotelu. I cichy szept Mojego Anioła/Harry'ego.
-Mogłabyś się już obudzić. Cierpię, gdy nie mogę cię usłyszeć, dotknąć. Już nie zależy mi na tym, abyś sobie mnie przypomniała. Nie musisz mnie pamiętać. Nasza miłość nadal trwa, wierzę w to. Ona wszystko zwalczy i wygramy - kiedy tego słuchałam, pod moimi powiekami zbierały się łzy, a w gardle rosła gula. - Tylko się obudź. Zaczniemy to wszystko od nowa.
Poczułam, że serce mi bije oszalałe, jakbym zamiast niego miała małego koliberka trzepoczącego skrzydełkami.
Może pożałuję, że to mówię/myślę, ale go po prostu kocham.
To jest miłość.
W końcu umarłam, nie ma czego ryzykować, więc odchrząknęłam, odwróciłam się do Harry'ego i wyszeptałam:
-To od czego zaczniemy, Aniele?

------------------------------------------------------------

Powróciłam do świata żywych! Dostałam weny z powodu negatywnych emocji, co sprawia, że kiedy piszę, wyłączam się ze świata i moja ręka sama pisze. I wtedy takie rozdziały mi się podobają. A z końcówki jestem naprawdę dumna :)
Także, spodziewajcie się końca historii Nadine i Harry'ego, bo wszystko zaczyna się układać.
Kocham Was!
Victoria

PS: Dziękuję Wam za dwie nominacje do Liebster Awards, czy jak to się nazywa, ale nie bawię się w takie zabawy, choć pochlebia mi to ;)