piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział XXVIII

{Nadine}
  Żyję?
Taak, możecie mnie teraz wyśmiać, ale dla mnie było to naprawdę trudne pytanie. Towarzyszyło mi dziwne uczucie lekkości, takie nadnaturalne.
Umarłam?
Ale... Słyszę jakieś stłumione głosy. Czyli, że żyję?
Nie, nie. Byłam pewna, że wczoraj (a nie kilka dni lub lat temu?) widziałam jakiegoś anioła.
Nie "jakiegoś", ale CUDOWNEGO anioła!
Jak wyglądał? Pamiętam tylko hipnotyzująco zielone oczy i burzę ciemnych loków. Oraz wspaniały, zachrypnięty uwodzący głos.
Albo umarłam albo mam schizofrenię i halucynacje.
Moje rozmyślania przerwała dochodząca nie wiem skąd rozmowa.
-Powtarzam wam po raz kolejny: nie śledziłem jej, przecież wyszedłem wcześniej! Myślałem, że została z wami. Więc, tak jak co wieczór... - napawałam się rozpoznanym anielskim głosem nie dając po sobie poznać, że się obudziłam, lecz przerwał mu inny.
-Co wieczór wychodzisz tylko po to, żeby pospacerować?
-Uff... Myśleliśmy, że się upijasz w cztery dupy albo masz jakąś laskę! - kolejny głos, który zakłócał mi wsłuchiwanie się w Mojego Anioła. Ghr.
-Dajcie mu skończyć! - odezwał się kolejny, też znajomy głos z mocnym brytyjskim akcentem, który zachował się w mojej (i tak już wybrakowanej) pamięci.
-No więc, jak co wieczór wyszedłem na świeże powietrze, nieumyślnie kierując się w stronę tego strumyku. - kontynuował Mój Anioł. - Zobaczyłem jakąś postać chwiejącą się stojąc na kamieniu. Już z daleka było widać, że ten ktoś był strasznie pijany. Jak się potem okazało, była to Nadine. - chłopak nadal opowiadał co działo się wczorajszej nocy, a ja bez uwagi CO mówi, tylko słuchałam Jego głosu. Nie zwracałam uwagi na poszczególne wyrazy, po prostu słuchałam.
Mówił o jakiejś Nadine... Skądś kojarzyłam to imię...
Boże Święty! Przecież JA tak miałam na imię!
Serio, chyba naprawdę stało mi się coś z głową.
Nie mogłam skupić się na rozumnym myśleniu, bo dochodziły do mnie kolejne strzępki rozmów.
-... już śpi?
-Koło jedenastu godzin - teraz odezwała się jakaś dziewczyna, której głos także pamiętałam.
-Powinna już wytrzeźwieć - to ja piłam? - Możemy ją obudzić.
-Nie. - teraz znowu Anioł. - Wątpię, żeby była całkowicie trzeźwa. Tych butelek było mnóstwo. Wierz mi, nawet JA nigdy tyle nie wypiłem. Bynajmniej nie przypominam sobie.
-No cóż, to może chodźmy, niech śpi spokojnie.
-Idźcie. Ja tu zostanę, gdyby się obudziła. Nie chcę, żeby była wtedy sama. - odezwał się Anioł (teraz coś kojarzę, że miał imię coś na "H". Henry? Nie. Ha... Harry! Ale dla mnie i tak pozostanie Aniołem. Moim Aniołem).
-Jak chcesz.
Ciche odgłosy kroków, trzaśnięcie drzwiami. Stęk sprężyn, jakby ktoś siadał na fotelu. I cichy szept Mojego Anioła/Harry'ego.
-Mogłabyś się już obudzić. Cierpię, gdy nie mogę cię usłyszeć, dotknąć. Już nie zależy mi na tym, abyś sobie mnie przypomniała. Nie musisz mnie pamiętać. Nasza miłość nadal trwa, wierzę w to. Ona wszystko zwalczy i wygramy - kiedy tego słuchałam, pod moimi powiekami zbierały się łzy, a w gardle rosła gula. - Tylko się obudź. Zaczniemy to wszystko od nowa.
Poczułam, że serce mi bije oszalałe, jakbym zamiast niego miała małego koliberka trzepoczącego skrzydełkami.
Może pożałuję, że to mówię/myślę, ale go po prostu kocham.
To jest miłość.
W końcu umarłam, nie ma czego ryzykować, więc odchrząknęłam, odwróciłam się do Harry'ego i wyszeptałam:
-To od czego zaczniemy, Aniele?

------------------------------------------------------------

Powróciłam do świata żywych! Dostałam weny z powodu negatywnych emocji, co sprawia, że kiedy piszę, wyłączam się ze świata i moja ręka sama pisze. I wtedy takie rozdziały mi się podobają. A z końcówki jestem naprawdę dumna :)
Także, spodziewajcie się końca historii Nadine i Harry'ego, bo wszystko zaczyna się układać.
Kocham Was!
Victoria

PS: Dziękuję Wam za dwie nominacje do Liebster Awards, czy jak to się nazywa, ale nie bawię się w takie zabawy, choć pochlebia mi to ;)

2 komentarze:

  1. Niesamowita jesteś...Aż serce mi się ściska jak to czytam...Proszę nie kończ tego opowiadani. ^^ <3 Czekam na następną cześć! *.*

    OdpowiedzUsuń